Współpraca i kooperacja władz na pierwszy rzut oka ma tylko pozytywy. Nawołuje do niej preambuła konstytucji, w imię „rzetelności i sprawczości”, służących zachowaniu godności człowieka, jego prawa do wolności. Szlachetna aksjologia pobrzmiewała w listopadzie 2015 r., gdy prezydent wyjaśniał dziennikarzom: „Ta sprawa była nieprawdopodobnie niszcząca dla wymiaru sprawiedliwości i jeśli mamy budować dobry obraz wymiaru sprawiedliwości w Polsce, postanowiłem uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy”. Dalej było już mniej budująco: „Wymiar sprawiedliwości nie potrafi skazać bandytów z Pruszkowa, nie potrafi skazać ludzi zamieszanych w procedery łapówkarskie, a z drugiej strony wymierza drakońskie kary ludziom, którzy chcą budować w Polsce silne państwo, którzy walczą z korupcją. Ja się z takim czymś nie zgadzam”. To odciążenie sądu doprowadziło do ułaskawienia osoby jeszcze nieskazanej. I tak, przez fakty dokonane, poprzez okrojenie pola działania trzeciej władzy, pojawiła się nieznana polskiemu prawu abolicja indywidualna. Kwaśne owoce tej operacji zbieramy po dziś dzień.
Aspiracje i zręczność w mechanizmie podziału władz (art. 10 konstytucji) łatwo mogą zmieniać pożyteczne współdziałanie ku dobru wspólnemu – w uzurpacyjną zaborczość. Ów mechanizm ma równowagę chwiejną (z założenia) i łatwo go wykoleić. Równoważenie, patrzenie na ręce, kontrola nie cieszą przecież kontrolowanych. I ci dążą do rozszerzania własnych kompetencji i możliwości cudzym kosztem – nierzadko pod etykietą świadczenia pomocy, współpracy czy wyręczenia rzekomo niesprawnych innych władz.
Pozbawione „sakiewki i miecza” sądownictwo dysponuje potężnym atutem, kuszącym inne władze, aby judykatywę „wyręczać”. Nie tylko dlatego, że ta ostatnia wydaje wyroki, którym inne władze mają się podporządkować, ale i dlatego, że sądowa interpretacja, kształtując znaczenie tekstu ustaw, daje trwalszy wpływ na prawo niż pojedynczy wyrok. Judykatywa nie tylko więc „rozstrzyga sprawy”, ale sprawuje władztwo nad znaczeniem prawa. A za tym nie przepada ani legislatywa (uważająca się za monopolistę co do tego, „jakie” jest prawo), ani egzekutywa (zawsze i wszędzie usiłująca luzować więzy nakładane codziennej polityce przez prawo). Granice i hamulce aktywizmu sędziowskiego niepokoją zwłaszcza teoretyków nauk politycznych i polityków. Ale jednak bez racjonalnej dozy świadomego i podpartego wiedzą prawniczą aktywizmu judykatywa nie może pełnić swej funkcji w podziale władz: miarkując i powstrzymując ekscesy pozostałych władz.
Czytaj więcej
Zasada podziału władzy nie zwalnia żadnej z nich ze współdziałania dla dobra wspólnego, szukania kompromisu, a nie okazji do zwady.
Nieodzowność społecznej legitymizacji sądów
Prestiżowy awans konstytucyjny (podniesienie do rangi trzeciej władzy w art. 10 konstytucji) judykatywę ucieszył. Ale jednocześnie przesłonił refleksję, że wyniesienie wymaga pilnowania pozycji, i to na czas, a nie po szkodzie. A poszukiwanie dodatkowej legitymizacji i poparcia wymaga demokratycznego dialogu ze społeczeństwem, z mediami, autodoskonalenia, walki z własnym oportunizmem, z własną izolującą niewiedzą.