Tomasz Pietryga: Przełom w KRS jeszcze nigdy nie był tak blisko. Czy Tusk pozwoli na kompromis?

Od losu jednej senackiej poprawki może zależeć reforma Krajowej Rady Sądownictwa, a nawet przyszłość blisko 3 tysięcy tzw. neosędziów

Aktualizacja: 15.05.2024 08:27 Publikacja: 14.05.2024 18:59

Minister Adam Bodnar ma szansę odnieść swój pierwszy duży, polityczny sukces, reformując KRS

Minister Adam Bodnar ma szansę odnieść swój pierwszy duży, polityczny sukces, reformując KRS

Foto: Marta Muszel

Sejm jeszcze w kwietniu uchwalił nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, likwidując polityczny tryb wyborów do Rady i wprowadzając sędziowskie wybory powszechne. Wyłączanych miało zostać ok. 3 tys. tzw. neosędziów, którzy co prawda mogliby głosować,jednak utraciliby bierne prawo wyborcze. Argumentem za takim rozwiązaniem był niejasny status sędziów, którzy przechodzili procedury nominacyjne od 2018 r., czyli po zmianach wprowadzonych przez rząd PiS. Bo członkostwo takich ludzi w odnowionej Radzie jeszcze bardziej skomplikowałoby sytuację w sądownictwie.

Taką konstrukcję poparli posłowie, jednak w Senacie pojawił się problem. Komisja Wenecka, ta sama, która zabierała głos przed laty m.in. w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, potępiając zmiany PiS, teraz w swojej opinii sceptycznie podeszła do koncepcji rządowej. Zgodziła się, że reforma KRS jest niezbędna, jednak skrytykowała plan pozbawienia tysięcy sędziów biernego prawa wyborczego. Bo odpowiedzialności zbiorowej być nie może. I taką wykładnię przyjął Senat, wprowadzając poprawkę do uchwalanej ustawy, dającą prawo kandydowania tzw. neosędziom.

Koncept ten poparł nawet minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który doszedł do wniosku, że opinii zasłużonej w walce o praworządność Komisji Weneckiej nie można traktować selektywnie, ignorując ją, jeżeli jest to wygodne.

Czytaj więcej

Zmiany w KRS muszą poczekać. To efekt "buntu” sędziów

Dlaczego część sędziów oczekuje od Adama Bodnara twardego kursu?

Nowela wróciła do Sejmu i we wtorek poprawkami miała zająć się komisja. Tak się jednak nie stało. Oburzenie liderów organizacji sędziowskich oraz niektórych sędziów Sądu Najwyższego było tak duże, że prace przerwano, zamawiając kolejną opinię prawną w tej sprawie. Podnoszono m.in., że opinia Komisji Weneckiej nie uwzględnia „różnych niebezpieczeństw” związanych z neosędziami. Oraz że jej wymowa wcale nie jest taka oczywista. Adam Bodnar nagle znalazł się w opozycji do części środowiska prawniczego – do tej pory mu bliskiego – które jest przeciwne łagodzeniu kursu wobec tzw. neosędziów. Bo gra idzie nie tylko o skład nowej KRS, ale o przyszłość kilku tysięcy z nich.

To Donald Tusk, który nie chce kompromisów z prezydentem, rozdaje karty w obozie władzy. I to właśnie premier może zadecydować, czy reforma KRS będzie miała szansę wejść w życie

Przywracanie praworządności miało przebiegać etapami. Najpierw zlikwidowana miała być tzw. neo-KRS i powołana ta „apolityczna”. W drugim kroku rozliczeni mieli być tzw. neosędziowie. Między obiema reformami jest jednak zależność. Złagodzony kurs i oddanie im biernego prawa wyborczego mogą sprawić, że znacznie trudniej będzie w przyszłości forsować rozliczeniową reformę. Bo jeżeli zgodzono się tolerować ich w odnowionej Radzie, argumentów za ich odsunięciem czy degradacją będzie już trochę mniej. Zdają sobie z tego sprawę oponenci, domagając się twardego kursu.

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Tracimy czas pod pręgierzem praworządności

Poprawka Senatu w ustawie o KRS dopełnia warunki Andrzeja Dudy

Bodnar ma więc dylemat. Na jednym biegunie jest spójność z własnym bezkompromisowym zapleczem, na drugim zaś perspektywa osiągnięcia pierwszego poważnego sukcesu w przywracaniu praworządności, bo wejście w życie reformy KRS jest bliskie. Prezydent Andrzej Duda zapowiadał bowiem, że nie zgodzi się na reformę dzieląca sędziów na lepszych i gorszych, a taką sytuacje tworzy odebranie tzw. neosędziom biernego prawa wyborczego. Poprawka Senatu rozwiązuje ten problem.

Jeżeli zatem ustawa przejdzie z poprawką, istnieje duża szansa, że prezydent podpisze reformę, zgadzając się nawet na skrócenie kadencji obecnej Rady. Byłby to niewątpliwie sukces Adama Bodnara, który przyczyniłby się do płynnej zmiany w KRS.

Kompromis jest więc na wyciągnięcie ręki, a jego cena nie jest wygórowana. Warto jednak pamiętać, że to Donald Tusk, który nie chce kompromisów z prezydentem, rozdaje karty w obozie władzy. I to właśnie premier może de facto zadecydować, czy reforma Krajowej Rady Sądownictwa będzie miała szansę wejść w życie.

Sejm jeszcze w kwietniu uchwalił nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, likwidując polityczny tryb wyborów do Rady i wprowadzając sędziowskie wybory powszechne. Wyłączanych miało zostać ok. 3 tys. tzw. neosędziów, którzy co prawda mogliby głosować,jednak utraciliby bierne prawo wyborcze. Argumentem za takim rozwiązaniem był niejasny status sędziów, którzy przechodzili procedury nominacyjne od 2018 r., czyli po zmianach wprowadzonych przez rząd PiS. Bo członkostwo takich ludzi w odnowionej Radzie jeszcze bardziej skomplikowałoby sytuację w sądownictwie.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Powódź wzmocni zjawisko patroli obywatelskich? Budzą się demony
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Może prezydentowi ręka zadrży