W Brukseli zaakceptowano dyrektywę o pracy platformowej, która może utrudnić samozatrudnienie lub stosowanie umów zleceń i wymuszać – w pewnym zakresie – zastępowanie ich etatami. „Mamy to” – napisała dumnie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej. Problem w tym, że ani firmy, ani pracownicy nie wiedzą, co dokładnie „mamy”, bo proces tworzenia unijnego prawa w praktyce stał się kompletnie nietransparentny. Urzędnicy w zamkniętych salach, w obcym języku, w kontakcie ze wszechobecnym lobbingiem szlifują kompromisowe przepisy, które trudno potem przekuć na dobre prawo w 27 różnych krajach.
Czytaj więcej
Rada UE ds. Zatrudnienia wypracowała porozumienie ws. dyrektywy, która zapewni ochronę kurierów, kierowców i innych osób zatrudnionych za pośrednictwem platform cyfrowych – poinformowała na portalu X Agnieszka Dziemanowicz-Bąk, minister pracy.
Kto otrzyma umowę o pracę?
Wspomniana dyrektywa może mieć olbrzymie znaczenie dla polskiego rynku pracy. Formalnie dotyczy ochrony zatrudnionych za pośrednictwem platform internetowych typu Uber lub Glovo, czyli np. kurierów i kierowców. Osoby te mają zyskać domniemanie etatu, jeśli ich zatrudnienie spełnia określone warunki wskazane w dyrektywie. Jeśli platforma uważa inaczej, tzn. chce zatrudniać na zlecenie, będzie musiała udowadniać, że zlecane przez nią usługi nie spełniają warunków z dyrektywy.
Czytaj więcej
Unia Europejska będzie miała nowe przepisy regulujące działalność takich platform usługowych, jak Uber czy Glovo.
W praktyce, w przypadku Polski, skutki mogą być znacznie szersze. Kodeks pracy nie przewiduje bowiem obecnie „twardego” domniemania etatu. Skoro zostanie więc ono wprowadzone wobec jednej grupy zatrudnionych – pracujących poprzez aplikacje internetowe – to niewykluczone, że trzeba będzie nim objąć także wszystkich pozostałych samozatrudnionych i zleceniobiorców (z innych branż). W przeciwnym razie byliby dyskryminowani.