Zaprezentowana przez ministra sprawiedliwości nowelizacja kodeksu karnego zawiera przełomową zmianę, przesuwającą de facto granice dopuszczalnej przez prawo obrony koniecznej. Szkoda, że wnioskodawca ograniczył się wyłącznie do ochrony miru domowego.
Problem obrony koniecznej otwiera się z chwilą, gdy ktoś popełni „przestępstwo". W skrajnym wypadku na ziemi leży trup, a nad nim stoi ktoś z dymiącym jeszcze pistoletem. Czasem niestety zabijamy, ranimy, niszczymy z konieczności obrony naszego zdrowia, życia lub mienia. I choć samo prawo do obrony jest niekwestionowane, to dyskusje rodzi pytanie, jaka jej intensywność jest w takich wypadkach usprawiedliwiona.
Współmierność środków – teoria z gabinetów
W polskim orzecznictwie dominuje postulat „współmierności" zastosowanych środków obronnych: ofiara ma poszukiwać skutecznych, ale możliwie najmniej intensywnych. Tak rozumiany postulat „współmierności" jest efektem myślenia życzeniowego rodem z bezpiecznych gabinetów uniwersyteckich. Idea szczytna i piękna, ale oderwana od prozy życia.
W sytuacji zagrożenia mało która ofiara ma w ogóle komfort i możliwość wyboru. Atak najczęściej charakteryzuje się nadzwyczajną dla nas dynamiką. Jesteśmy zaskoczeni i wystraszeni. Koncentrując się na jego odparciu, działamy instynktownie, odruchowo, w ułamkach sekund. Nie sposób oczekiwać od ofiary precyzyjnej, chłodnej analizy niebezpieczeństwa i wyboru dostępnych metod obrony. Przecież widząc agresora z nożem, nie wiemy nawet, jak przebiegnie atak: czy napastnik chce nas tylko wystraszyć, czy też gotów jest zabić. Gdy się o tym przekonamy, będzie już za późno.
Ponadto, w polskiej doktrynie pokutuje ocena „współmierności" jako proporcji dobra atakowanego i poświęcanego. I tak, oddanie strzału z pistoletu do bandyty nacierającego na nas „jedynie" (!) z nożem, często uznawane jest za „niewspółmierny" środek obrony. Tak jakby nóż tylko lekko ranił, a pistolet zawsze zabijał. A stąd już krok do skazania. Stoję na stanowisku, iż granice (dozwolonej) obrony koniecznej powinny więc leżeć z zasady dalej. Ofiara ataku powinna być pod tym względem zdecydowanie uprzywilejowana i mieć prawo zastosowania z zasady intensywniejszych środków obrony niż te, którymi posłużył się napastnik podczas ataku. Tym samym mieć możliwość narażenia istotniejszych dóbr napastnika niż te, które sama chroni, a napastnik atakujący nasze zdrowie powinien liczyć się z utratą życia. Tylko tak zagwarantować możemy skuteczną obronę. I taka mieści się w granicach „współmierności".