Przez wiele lat poważny problem stanowiły skutki zastrzegania w umowach pożyczki rażąco wygórowanych odsetek. Nieuczciwi przedsiębiorcy, wykorzystując niedoświadczenie i trudną sytuację ekonomiczną swoich klientów, wciągali ich w ten sposób w pętlę zadłużenia.
Nakłada się na to korzystna dla wierzycieli regulacja art. 451 § 1 k.p.c., zgodnie z którym poszczególne spłaty dokonywane przez dłużnika mogą oni w pierwszej kolejności zaliczać na należności uboczne (odsetki). Jeżeli zaś odsetki określane były w umowie w wysokości kilku procent dziennie, już po kilku, góra kilkunastu tygodniach ich wysokość przewyższała należność główną.
Powodowało to, że wszelkie wpłaty dokonywane przez dłużnika zaliczane były przez lichwiarzy na (częściowe) pokrycie należności ubocznych. Należność główna w ogóle się nie zmniejszała, a licznik dalszych odsetek bił nadal.
Historie jak z Dickensa
Ofiarą takich nieuczciwych praktyk padali najczęściej emeryci oraz renciści. Po pierwsze – jak wskazują przykłady rozmaitych metod „na wnuczka" – najłatwiej nakłonić ich do skrajnie nieraz niekorzystnych działań (rozporządzeń majątkowych). Po drugie, egzekucja z emerytury jest w praktyce najłatwiejsza. Mimo pewnych ograniczeń, wynikających w szczególności z art. 141 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z reguły nie stanowi żadnego problemu dla komornika ściągnięcie od emeryta albo rencisty kwot rzędu kilkuset złotych miesięcznie.
Były to sumy zapewniające lichwiarzom stały dochód, a jednocześnie niewystarczające do spłaty zaległych odsetek, nie mówiąc już o należność głównej. Nie należały zatem do rzadkości sytuacje, w których na skutek zaciągnięcia pożyczki na kwotę kilkuset złotych – a niekiedy jedynie jej poręczenia – niezamożny emeryt spłacał lichwiarzowi wiele tysięcy, a tymczasem dziesiątki, a niekiedy nawet setki tysięcy złotych pozostawały do spłaty. Dochodziło nawet do prób egzekucji z mieszkań, na przykład od osoby, która poręczyła pożyczkę w wysokości 840 zł z odsetkami w wysokości 7 proc. dziennie.