Joanna Parafianowicz o egzaminach wstępnych na aplikacje: Test, który nie daje rękojmi

Marzenia o prawniczej karierze niweczy forma egzaminu na aplikacje.

Aktualizacja: 07.08.2021 13:11 Publikacja: 07.08.2021 00:01

Joanna Parafianowicz o egzaminach wstępnych na aplikacje: Test, który nie daje rękojmi

Foto: Adobe Stock

Niebawem absolwenci studiów prawniczych szturmem ruszą na egzaminy wstępne na przeróżne aplikacje. Na drodze do ziszczenia marzeń o błyskotliwej karierze, poruszających serca mowach końcowych, niebanalnych transakcjach i skomplikowanych restrukturyzacjach stanie im jednak coś, czego na tym etapie – w odróżnieniu od licealnych klasówek z angielskiego czy sprawdzianów z biologii – spodziewać się już nie powinni: test.

Zdawać by się mogło, że w zawodach prawniczych niezależnie, czy chodzi o profesję adwokacką, radcowską, służbę sędziowską czy prokuratorską, w cenie jest logiczne łączenie faktów, umiejętność wnioskowania z mniejszego na większe i odwrotnie, dopasowywanie teorii do wyzwań praktyki, obszerna wiedza o otaczającym nas świecie i relacjach międzyludzkich, a ponadto – życiowe doświadczenie. Tymczasem ustawodawca, wraz z podjęciem decyzji o otwarciu podwoi aplikacji poprzez odebranie organizowania egzaminów samorządom, zobiektywizowanie kryteriów naboru i rezygnację z limitów miejsc, w istocie zamknął wielu młodym ludziom drogę do zdobycia umiejętności niezbędnych do wykonywania któregokolwiek z wymienionych zawodów.

Test będący jedyną formą sprawdzenia wiedzy absolwentów prawa nie pozostawia złudzeń: spośród dostępnych opcji można jedynie udzielić odpowiedzi prawidłowej albo błędnej na zadane pytanie. Eliminuje się tym większość wątpliwości interpretacyjnych, nie sięga po orzecznictwo i poglądy doktryny, a co za tym idzie – w sposób w pełni obiektywny sprawdza się wiedzę prawniczą odartą ze stereotypowych zarzutów o nepotyzm, przecieki i przekonanie, że kto jak kto, ale dzieci prawników są po prostu skazane na sukces.

Czytaj też: Adwokatura potrzebuje reformy programu szkolenia na aplikacji

Płonna jest jednakże wiara w to, że test daje rękojmię wyselekcjonowania osób, które w przyszłości mogą być tzw. dobrymi prawnikami. Test nie weryfikuje w najmniejszym nawet stopniu, czy kandydat ma szansę okazać się w przyszłości niezależnym, także od wewnętrznych pokus adwokatem, odważnym i nieuginającym się pod brzemieniem służbowej zależności prokuratorem, niezawiśle orzekającym i najbardziej wolnym pośród zniewolonych zawodów sędzią. Test sprawdzi jedynie, czy młody człowiek umie zapamiętać tekst pisany i rozpoznać jego zarys w sformułowanym na kartce pytaniu.

Świadomość czasu, w którym konieczne jest wniesienie apelacji, to nie to samo co umiejętność precyzyjnego i choćby intuicyjnego wskazania błędów w logicznym myśleniu składu orzekającego. Podobnie umiejętność wskazania najprawdziwiej brzmiącego sformułowania spośród kilku możliwych niewiele ma wspólnego ze świadomością, co w gąszczu informacji opisujących stan faktycznych jest istotne, a co można pominąć.

Nie wątpię, że testy jako samodzielna metoda weryfikacji wiedzy, nie sprawdzają jej aspektów w zakresie potrzebnym prawnikom. Dlatego rozwiązanie, które ocenić można było na etapie wdrażania zmian jako szansę, z upływem lat faktycznie ją odebrało tym pośród absolwentów prawa, którym bliższe jest rozwiązywania kazusów niż zaznaczanie prawidłowej odpowiedzi w okienku. Nie mam przy tym złudzeń, iż dzieje się to ze szkodą nie tylko dla środowisk prawniczych, ale nade wszystko obywateli – jako pierwszorzędnych odbiorców naszej pracy.

Prawo, jak wiadomo, jest sztuką czynienia tego, co dobre i słuszne. Wątpliwe jednak, by którykolwiek: Celsus czy Ulpian (którym przypisuje się autorstwo paremii), odnosił się do dobrego rozwiązania testu jednokrotnego wyboru.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Niebawem absolwenci studiów prawniczych szturmem ruszą na egzaminy wstępne na przeróżne aplikacje. Na drodze do ziszczenia marzeń o błyskotliwej karierze, poruszających serca mowach końcowych, niebanalnych transakcjach i skomplikowanych restrukturyzacjach stanie im jednak coś, czego na tym etapie – w odróżnieniu od licealnych klasówek z angielskiego czy sprawdzianów z biologii – spodziewać się już nie powinni: test.

Zdawać by się mogło, że w zawodach prawniczych niezależnie, czy chodzi o profesję adwokacką, radcowską, służbę sędziowską czy prokuratorską, w cenie jest logiczne łączenie faktów, umiejętność wnioskowania z mniejszego na większe i odwrotnie, dopasowywanie teorii do wyzwań praktyki, obszerna wiedza o otaczającym nas świecie i relacjach międzyludzkich, a ponadto – życiowe doświadczenie. Tymczasem ustawodawca, wraz z podjęciem decyzji o otwarciu podwoi aplikacji poprzez odebranie organizowania egzaminów samorządom, zobiektywizowanie kryteriów naboru i rezygnację z limitów miejsc, w istocie zamknął wielu młodym ludziom drogę do zdobycia umiejętności niezbędnych do wykonywania któregokolwiek z wymienionych zawodów.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?