Co jest za tą zmianą? – pyta w felietonie Aleksander Tobolewski, adwokat z Kanady, analizując jedną z planowanych zmian prawa karnego. Skupił się jednak nie na zmianie, ale na opinii o projekcie ustawy Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Kanwą artykułu stała się omyłka pisarska w numerze druku sejmowego. Przytrafiła się ona Iustitii we wstępie do opinii. Z omyłki pan mecenas wyciągnął wniosek, że cała opinia jest niesłuszna, a zwłaszcza jej wstęp. Następnie to szeroko uzasadniał, ale pisał o innej ustawie niż opiniowana i o opinii nie jej dotyczącej. Niedostrzeżenie sprzeczności było dużą sztuką dla kogoś, kto przeczytałby ustawę i opinię, bo opinia w każdym punkcie wskazuje zmieniane przepisy i widać, czego dotyczy. Pan mecenas nie dostrzegł. Czy zatem przeczytał?
W Polsce ambicją każdego Sejmu jest uregulować nowymi ustawami wszystkie dziedziny życia (oczywiście inaczej, niż zrobiła to poprzednia ekipa) i ustaw jest mnóstwo. Sejmowy numer można więc pomylić, zwłaszcza gdy ta sama ustawa jest zmieniana kilkoma aktami jednocześnie. Jeśli ktoś chce wykorzystać pomyłkę jako pretekst do zdyskwalifikowania opinii – jego wola. Pan mecenas nie widzi lub nie chce widzieć, że to tylko pomylone cyferki, i cieszy się, iż ma o czym pisać.
Bo nie jest nasza
Ktoś, kto przeczytał tekst pana mecenasa, nie wie, który przepis projektu jak brzmi i jak zaopiniowała go Iustitia. Pan mecenas starannie wyliczył, ile zmian Stowarzyszenie poparło, ile razy się nie sprzeciwiło itd. Zadał sobie trud, by odrębnie policzyć oceny wprowadzeń i zmian przepisów, a odrębnie oceny uchyleń, chociaż często zmiany się ze sobą wiążą, uchylenie jednego przepisu wywołuje podobne skutki jak zmiana lub wprowadzenie innego i taki podział zmian nie ma sensu. Nie zadał sobie za to trudu przedstawienia choć jednego przepisu z projektu ustawy i treści opinii o nim. Gdyby jednak to zrobił, cały artykuł straciłby sens.
Od 1 lipca 2015 r. wprowadzono ogromną reformę prawa karnego. Zmiana była długo cyzelowana, poprawiana „ustawą o zmianie ustawy o zmianie ustawy", w końcu weszła w życie. Może była udana, może nie. Nikt nie wie, czy się sprawdzi, bo liczne przepisy nie zdążyły jeszcze zadziałać, większość sądów odwoławczych nie rozpoznała ani jednej sprawy osądzonej w nowej procedurze. Ale politycznym hasłem, z którym obecnie rządzący szli do wyborów, było: my tę zmianę odwołamy. Całą. Nieważne, czy poprawi ona sytuację w sądownictwie czy nie. Odwołamy, bo jest nie nasza. Zmiana jest zatem odwoływana nie dlatego, że się nie sprawdza, ale dlatego, że ma niewłaściwych autorów i niewłaściwą ideologię.
W takiej sytuacji oczywiste było dla Iustitii, że zapowiadane odwołanie reformy prawa karnego jest tzw. decyzją polityczną. W polskich realiach oznacza to decyzję kogoś ważnego, której uzasadnienie brzmi: ja tak chcę. Powołano kogoś niekompetentnego na stanowisko? Wiecie, może on się nie nadaje, ale to decyzja polityczna. Wprowadzono bezsensowną zmianę prawa? Wiecie, może to zadziała nie najlepiej, ale tak musi być, bo to decyzja polityczna. Znamy ten język od lat. Jeśli decyzja jest polityczna, wszelka dyskusja na jej temat jest bezcelowa. Tak ma być i koniec.