Od 15 lipca br. obowiązuje klauzula obejścia prawa podatkowego. Transakcje (kupno, sprzedaż biznesu) lub restrukturyzacje (przesuwanie aktywów w ramach grup kapitałowych), które skutkują oszczędnością podatkową, mogą więc być weryfikowane przez organy skarbowe. Głównie jest to zagadnienie intersujące dyrektorów finansowych oraz ich doradców podatkowych. Prawnicy korporacyjni oraz transakcyjni nie powinni jednak przechodzić obok niego obojętnie. Wpływ klauzuli na ich pracę może być znacznie większy niż może się wydawać.
Drugie podejście
Władze skarbowe mogą zbadać, czy dana transakcja (restrukturyzacja) miała cele biznesowe, czy głównie podatkowe. Kluczowe dla oceny są obiektywne względy, które powinny decydować o przeprowadzeniu transakcji i istnieć w chwili podejmowania decyzji o jej przeprowadzeniu. W razie zakwestionowania transakcji może nastąpić zmiana jej skutków podatkowych. Efektem będzie rozłam między światem prawnym a konsekwencjami podatkowymi działań.
Warto pamiętać, że nowa klauzula jest częściowo stara. W 2003 r. uchwalono klauzulę o podobnej treści, choć o mniej wyrafinowanej konstrukcji. Klauzulę po kilku miesiącach za niekonstytucyjną uznał Trybunał Konstytucyjny. TK stwierdził, że podatnik nie jest zobowiązany do wyboru takiego scenariusza transakcji, który powoduje zapłatę największych zobowiązań publicznoprawnych. Warunkiem korzystania z optymalizacji podatkowej było przeprowadzenie transakcji w sposób legalny, czyli zgodny z przepisami prawa (głównie cywilnego i handlowego).
W efekcie, w latach 2004–2016 organy podatkowe nie miały skutecznego narzędzia do weryfikacji, czy celem działań były głównie oszczędności podatkowe, czy też uwarunkowania biznesowe. W tym okresie obowiązywał co prawda przepis o pozorności, który pozwalał określać zobowiązanie podatkowe. Organy jednak rzadko korzystały z tej możliwości z powodu trudności udowodnienia pozorności przy braku zgodnych zeznań stron. Ponadto, jako pozorne mogły być traktowane tylko poszczególne czynności, a już nie ich ciąg.
Przykład? Jeżeli wspólnik chciał wypłacić gotówkę ze spółki od niego zależnej, to zasadniczo bez znaczenia było, jakim posłuży się instrumentem prawnym. Mogła to być np. pożyczka, wynagrodzenie z tytułu umorzenia udziałów, wypłata dywidendy czy podział majątku likwidacyjnego. Wspólnik mógł wybrać dowolną z tych metod, biorąc pod uwagę zarówno swoje cele biznesowe (po co likwidować spółkę?), jak i optymalną podatkowo ścieżkę transferu środków ze spółki do wspólnika (np. umorzenie automatyczne, a nie dobrowolne, skoro od tego pierwszego nie zapłaci podatku).