Ta decyzja nie może być podyktowana względami tylko ekonomicznymi, musi zależeć głównie od kondycji zdrowotnej społeczeństw i zagrożenia stwarzanego przez wirusa.
Są cztery warunki istotne dla „odmrażania” gospodarki. Po pierwsze: więcej testów, żeby mieć wiedzę o skali rozprzestrzeniania się wirusa. Po drugie: utrzymanie dystansu społecznego (w tym noszenie masek w miejscach publicznych), bo to jak do tej pory ocaliło życie setek tysięcy osób, choć przecież nie jest możliwe w każdych warunkach pracy. Po trzecie: badanie już uzyskanej odporności na wirusa - stąd taka potrzeba przyspieszenia prac nad wiarygodnym sprawdzaniem obecności przeciwciał (choć, jak twierdzi WHO, nie gwarantuje to, że wirusem nie można zakazić się ponownie - wszyscy wykluczają wprowadzenie tzw. paszportów odporności. Po czwarte wreszcie: wykorzystanie nowych technologii do monitorowania kontaktów społecznych - jeśli jestem chory, to sygnał z mojego telefonu ostrzega innych; jeśli miałem kontakt z kimś chorym, to ja dostanę sygnał o tym kontakcie i będę wyczulony na swoje objawy. To niesłychanie ważne dla zdrowotnego bezpieczeństwa, pomoże to również chronić grupy szczególnego ryzyka, które dalej będą wymagały separacji i opieki.
Ale to ostatnie rozwiązanie (według ekspertów wszystkie one powinny funkcjonować razem) możemy nazwać albo monitoringiem, albo inwigilacją.
Skąd ta różnica ?