Sprawa śmierci 16-letniej Julii z Lubina kilka tygodni temu wstrząsnęła Polską. Dziewczyna była szykanowana przez rówieśników. Spirali nienawiści nie przerwała nawet zmiana szkoły. Rodzice dziecka zgłaszali problem wielokrotnie, ale nikt nie potrafił sobie poradzić z nastoletnimi hejterami. Hejt trwał w najlepsze także po jej śmierci.
Po tych wydarzeniach kuratorium wszczęło w obu szkołach, do których chodziła Julia, kontrolę. Znamy już jej wyniki. Cytowana przez Polską Agencję Prasową rzeczniczka Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty Mirosława Bożek stwierdziła, że „w obu szkołach stwierdzone przypadki hejtowania uczniów miały miejsce na stronach internetowych i na portalach społecznościowych, do których szkoła nie ma dostępu i nie jest ich administratorem.” Dodała też, że radzono rodzicom, by zgłosili się z tym na policję.
Nic to, że rodzice opowiadali, że hejt na Julię rozpoczął się w czasie pandemii, podczas lekcji zdalnych. No, ale nie byli administratorami…
Najważniejsze to mieć na wszystko kwity
Kwestia umywania rąk przez szkoły za przyzwoleniem KO jest tak samo przerażająca, jak i typowa. Bo z odpowiedzi wynika, że według kuratorium problemem nie byli uczniowie ich placówki, a urządzenia, strony internetowe, portale społecznościowe… Słowem, my nic do tego nie mamy. Jak się dzieci chcą przezywać w internecie, to trudno.
Czytaj więcej
Pod koniec września w Lubinie odbył się marsz milczenia przeciwko hejtowi. Wspominano w nim 16-letnią Julię, która odebrała sobie życie. Dziewczyna przez lata była hejtowana przez rówieśników, nikt nie potrafił przerwać tej fali przemocy.