„Niemcy wyobrażają sobie przedwojenną Polskę – która była jednym z pierwszych krajów na świecie, jaki przyznał kobietom pełne prawa polityczne (w 1918 roku), nawet przed Niemcami, jako kraj, w którym kobiety tych praw nie miały, w odróżnieniu od Francji (tymczasem w rzeczywistości prawa polityczne zostały przyznane tam kobietom dopiero w 1946)” – piszą w „Tygodniku Powszechnym” Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski z Instytutu Pileckiego w Berlinie. I co z tym zrobić?
PiS i PO honorują wspólnie Margaret Thatcher
W odległej Japonii lekturą szkolną jest biografia Marii Skłodowskiej-Curie (napisała ją córka noblistki – Ewa; w Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B.). Dlaczego nie czytają jej polscy uczniowie?
Czytaj więcej
To zadziwiające, że nasza noblistka jest traktowana jak ikona nauki i jest powszechnie znana na drugim końcu świata w kraju azjatyckim, a tymczasem nasza wiedza o niej bywa często dość skromna.
To prawda, że genialna uczona ma swoją ulicę w każdym większym mieście. Ale nie czyni to pomysłu radnych PiS i KO, którzy poparli nadanie jednemu z pasaży w Łodzi imienia Margaret Thatcher, mniej „egzotycznym”. Abstrahując od wszystkich innych zastrzeżeń, to czy nie ma już Polek, które zasługują na upamiętnienie? A ponieważ jest mądrość w przysłowiach, warto przypomnieć, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Trudno sprzedać polską historię światu, właściwie jej nie znając: kobiet wciąż brakuje w podstawie nauczania historii, raczej nie patronują kolejnym latom (dla przykładu: ten jest rokiem Marka Hłaski, abp. Antoniego Baraniaka, Romualda Traugutta, Wincentego Witosa, Kazimierza Wierzyńskiego, Zygmunta Fortunata Miłkowskiego oraz polskich olimpijczyków i rodziny Ulmów). Tymczasem wystarczy o potencjalne patronki podpytać np. w Łódzkim Szlaku Kobiet. Fundacja wydobywa z zapomnienia kolejne wybitne łodzianki – literatki, artystki, reprezentujące różne dyscypliny wiedzy badaczki. Podobnych organizacji społecznych jest w Polsce kilka.