Maria Skłodowska-Curie. W Korei każdy o niej słyszał. A u nas?

To zadziwiające, że nasza noblistka jest traktowana jak ikona nauki i jest powszechnie znana na drugim końcu świata w kraju azjatyckim, a tymczasem nasza wiedza o niej bywa często dość skromna.

Publikacja: 08.12.2023 17:00

Nie warto pytać Koreańczyków, czy Maria Skłodowska-Curie jest postacią znaną w ich kraju. Jest i to

Nie warto pytać Koreańczyków, czy Maria Skłodowska-Curie jest postacią znaną w ich kraju. Jest i to bardzo. Na zdjęciu pomnik noblistki przy ul. Kościelnej na skarpie warszawskiej, zaledwie paręset metrów od jej muzeum

Foto: Konrad żelazowski/Fotokon/AdobeStock

Jest takie nieoczywiste miejsce na warszawskim Nowym Mieście, które odwiedzają goście z całego świata. Usłyszeć tu można przeróżne języki, a turyści zostawiają na pamiątkę swoje krajowe monety, by kiedyś tu wrócić. Najbardziej egzotyczna, jaką widziałem, pochodziła aż z Vanuatu w dalekiej Oceanii. Od czasu do czasu kogoś zagadam albo sam zostanę zaczepiony, a od Polaków często słyszę: „Tyle razy tędy przechodziłam i dopiero teraz zorientowałam się, że jest tu takie miejsce” albo „Całe życie tu mieszkam i wreszcie postanowiłem was odwiedzić”.

Tymczasem większość obcokrajowców z góry planuje odwiedzić to miejsce, uznając je wręcz za punkt obowiązkowy wycieczki do Warszawy. Tyczy się to szczególnie Azjatów, którzy nieraz potrafią już rano czekać podekscytowani na otwarcie drzwi budynku. Latem nie ma dnia, żeby nie spotkać tu kogoś z Chin, Hongkongu, Japonii, Korei Południowej czy Tajwanu.

Czytaj więcej

Bez abonamentu i bez kultury? Co nowy rząd zrobi z mediami publicznymi

K-dramy i K-pop

Tym miejscem jest Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie przy ul. Freta 16, znajdujące się w budynku, gdzie przyszła na świat słynna w świecie uczona. Muzeum odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie i tylko niecała połowa z nich to Polacy. Azjaci stanowią obecnie około jednej dziesiątej gości muzeum. Sytuacja pandemiczna i wojna w Ukrainie wpłynęły na liczbę odwiedzin – do 2020 r. pod względem liczebności zagranicznych turystów na pierwszych trzech miejscach znajdowali się Chińczycy, Japończycy i Koreańczycy z Południa (w ostatnich dwóch latach Koreańczycy wyprzedzili Japończyków dużo bardziej zachowawczych w swoich podróżach po pandemii).

Do muzeum trafia mniej więcej kilkuset Koreańczyków rocznie. To spora grupa osób, którzy nawet nie zawsze przed przybyciem do Warszawy zdają sobie sprawę, że Maria Skłodowska-Curie była Polką. Natomiast praktycznie każdy wie o jej dokonaniach. Dla wielu z nich to postać na wskroś inspirująca. To wszystko do mnie dociera, a przecież nie pracuję bezpośrednio ze zwiedzającymi w obsłudze ekspozycji, tylko raczej w biurowej części muzeum.

W ostatnich latach Polacy coraz częściej mają styczność z Koreańczykami. Nasza ciekawość z jednej strony wynika z chęci poznania czegoś nowego i egzotycznego, a z drugiej Koreańczycy są narodem, który w przemyślany sposób eksportuje swoją kulturę i na dodatek wie, jak to robić. Media informują o spotkaniach krajowych polityków z ich azjatyckimi odpowiednikami, a koreańskie firmy wchodzą na nasz rynek i współpracują z lokalnymi przedsiębiorcami.

Coraz częściej docierają też do nas wytwory kultury koreańskiej. Od 2010 r. działa w Polsce Centrum Kultury Koreańskiej, które organizuje liczne wydarzenia, dzięki którym można zapoznać się z tym odległym krajem. W telewizji już od dawna możemy oglądać kino z tamtych stron, choćby filmy Kim Ki-Duka (m.in. „Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna” z 2003 r.). Nieraz słyszałem, jak przypadkowi ludzie o tych tytułach rozmawiali. Wśród moich rówieśników prawdopodobnie każdy zna kogoś, kto lubi koreańskie filmy czy seriale szeroko dostępne na platformach streamingowych. Muzyka K-pop również zyskuje sympatyków. W Warszawie jest spory wybór restauracji z koreańskim jedzeniem, w innych miastach podobnie.

Musical o pierwiastkach

Pytanie, czy działa to w drugą stronę i czy Polska interesuje Koreańczyków? W pewnym stopniu tak, wzajemne kontakty siłą rzeczy rodzą zainteresowanie, które objawia się poprzez wizyty turystów, a nawet osiedlanie się w różnych polskich miastach. Nie słychać jednak, by polska kultura podbijała ten półwysep położony między trzema morzami (Japońskim, Wschodniochińskim i Żółtym). Z jednym zaskakującym wyjątkiem. To właśnie polska uczona, noblistka urodzona w 1867 r. w ówczesnym Królestwie Polskim, pobudza tamtejsze umysły i wyobraźnię. Mało tego, inspiruje nie tylko ludzi nauki, ale również tych, którzy tworzą kulturę.

Bodaj najbardziej spektakularnym przykładem jest powstały w 2016 r. musical „Marie Curie”, który można było obejrzeć również w Polsce. Jego kinowe projekcje odbyły się w 2021 r. podczas Koreańskiej Jesieni organizowanej przez wspomniane Centrum Kultury Koreańskiej. Potem jeszcze raz prezentowano ten musical na pokazie kinowym.

Sztuka ta była kilkukrotnie nagradzana za granicą, sam również miałem okazję obejrzeć ją i faktycznie jest bardzo dobra. Wybierając się na pokaz, spodziewałem się czegoś ciekawego, jednak to, co zobaczyłem, przerosło moje oczekiwania. Fabuła dotyczy ledwie fragmentu życia uczonej i skupia się przede wszystkim wokół odkrycia radu i konsekwencji związanych z jego zastosowaniem. Jednak autorzy kreatywnie połączyli fikcyjne postacie z historycznymi zdarzeniami i ukazali nam Marię Curie, która ciężko pracuje i nieustannie dąży do realizacji swych marzeń i ideałów, mimo licznych przeciwności losu. Sztuka porusza również wątek polskich imigrantów we Francji.

Reżyser musicalu Tae-hyung Kim opowiadał, że „z racji dość podobnej historii Polski i Korei łatwiej mu było zrozumieć i zbliżyć się do postaci Marii Curie”. Widowisko faktycznie dotyka tematów, które z polskiej perspektywy są poruszające i ważne. Jeżeli kogoś ten musical interesuje, to w przyszłości powinna być jeszcze okazja, by zobaczyć go na kolejnych pokazach.

Czytaj więcej

Anime, manga, hikikimori… Czy Japonia naprawdę tak różni się od Zachodu?

Wzór dla dzieci w wieku szkolnym

Koreańczycy pytani o Skłodowską potrafią udzielać różnych odpowiedzi, a ich stan wiedzy na jej temat bywa zróżnicowany. Jednego pytania jednak nie warto w ogóle zadawać: czy to postać znana w waszym kraju? Twierdzą bowiem, że niemal każdy w Korei o niej słyszał i często są przekonani, że dotyczy to całego globu. To przecież najsłynniejsza naukowczyni na świecie – mówią – więc jak można jej nie znać. Mówią o niej „madame Curie” lub „Marie Curie”. Nie każdy zna jej polskie nazwisko i dla części stanowi to ciekawostkę, że była Polką. Czasem wiedzą, że wyjechała z Rosji na studia do Francji i wprawdzie nikt, z kim się zetknąłem, nie uważał jej za Rosjankę, to podejrzewam, że mogą zdarzać się i takie przypadki.

Krótko mówiąc, uważają Polkę za genialną naukowczynię, postać wręcz ikoniczną. Wiedzą o jej dwóch nagrodach Nobla i zdają sobie sprawę, że poza odkryciem polonu i radu stworzyła wraz z mężem podwaliny nauki o promieniotwórczości. Część na pewno kojarzy ją też z medycyną. Mają świadomość, że ze względu na płeć i konieczność pracy za granicą musiała wiele poświęcić i włożyć ogromny wysiłek, żeby spełnić swoje marzenie o ukończeniu studiów i pracy naukowej.

Wiele osób, nawet jeśli nie zna szczegółów z jej życia i niuansów związanych z pracą naukową, uważa Marię Skłodowską-Curie za postać, którą należy przedstawiać jako wzór dla dzieci zainteresowanych naukami ścisłymi. Często można usłyszeć wypowiedzi utrzymane w ciepłym tonie na temat nazwania pierwiastku polonem na cześć jej ojczyzny. To się Koreańczykom podoba. Chwilami wręcz można odnieść wrażenie, że znają jej biografię i dokonania lepiej niż sami Polacy. Bo zdarza mi się niestety usłyszeć czasem głos rodaków: A kim ona była?

Tymczasem wielu Koreańczyków uważa, że dobrze byłoby wiedzieć o madame Curie jeszcze więcej. Słyszałem o kimś, kto nadał swojej córce imię Curie. Inną ciekawostkę sprzedał mi obcokrajowiec uczący się koreańskiego – w podręczniku do tego języka (w którymś z wydań Sejong Workbook) była nawet czytanka o Marii Curie!

Fortuna, która przeszła koło nosa

Skąd ta świadomość o uczonej z drugiego końca świata? Maria Skłodowska-Curie to ikona nauki nie tylko w Korei. Jej miejsce urodzenia odwiedzają goście z całego świata. Muzeum jest malutkie, ale pod względem różnorodności turystów góruje nad wieloma innymi. My, w Polsce, nie do końca zdajemy sobie sprawę z ikoniczności tej postaci. Jedna z moich znajomych powiedziała kiedyś, że gdy była dziewczynką, zdziwiła się, kiedy usłyszała, że Albert Einstein rozmawiał ze Skłodowską-Curie. Była podekscytowana faktem, że jakaś Polka rozmawiała ze słynnym naukowcem. Dopiero potem dowiedziała się, co osiągnęła nasza uczona i w gruncie rzeczy to Einstein uważał ją za autorytet, a nie odwrotnie.

Siła jej biografii wynika z trudności, jakie Skłodowska musiała przezwyciężyć, a także z doniosłości jej odkryć. I z tego, że nauka, którą zapoczątkowała, pozwala uzyskać energię atomową, a rad jeszcze za jej życia służył do leczenia raka. Wreszcie z tego, że Maria Curie umiała się poświęcić w imię swoich przekonań, bowiem małżeństwo Curie nie opatentowało metod pozyskiwania pierwiastków promieniotwórczych. Uważali je ze wspólną własność ludzkości i tym samym fortuna przeszła im koło nosa. Gram radu kosztował wtedy ok. 100 tys. dol. i dziś też jest drogi.

Skłodowska stała się sławna już za życia, a po jej śmierci córka Ève Curie dołożyła jeszcze cegiełkę do rozpropagowania dziedzictwa matki w postaci popularnej biografii „Madame Curie”.

Koreańczycy wiedzą o Marii Skłodowskiej-Curie sporo również z tego względu, że jej sylwetka jest prezentowana w trakcie ich edukacji szkolnej już na wczesnym etapie. JE Mira Sun, ambasador Republiki Korei w Polsce, wspominała o tym, że koreańskie dziewczynki dorastają z biografią naszej uczonej w głowach. Powtarza to również wiele innych osób z Korei, z którymi mam kontakt. Tym bardziej że w tym azjatyckim kraju popularne są serie biograficzne dla dzieci zbierające żywoty różnych postaci, które odegrały istotną rolę w historii światowej i lokalnej. Czasem przybierają też formę komiksów. Inni opowiadają, jak dostawali prace domowe polegające na wybraniu biografii i napisaniu wypracowania na jej temat. Najstarsza z moich rozmówczyń chodziła do szkoły jeszcze w latach 70. i wspominała, że już wtedy w szkole zapoznano ją z postacią Marii Curie.

Zwróciłem uwagę też na to, że Koreańczycy w ogóle często znają uznanych obcokrajowców – nie tylko uczonych – z których życiorysami zapoznali się jeszcze jako dzieci. W rozmowach z nimi padają takie nazwiska jak Isaac Newton, Albert Einstein, Ludwig van Beethoven, Napoleon Bonaparte, Fryderyk Chopin, Helen Keller czy Florence Nightingale. To tylko wycinek, ale dobrze obrazujący, że Koreańczycy implementują do programu nauczania więcej historii powszechnej niż my nad Wisłą. Widać też szersze zainteresowanie naukami ścisłymi. Być może warto by było się tego od nich nauczyć.

Czytaj więcej

Ołeksij Arestowycz: Wołodymyr Zełenski z Napoleona przekształca się w małego Putina

Dlaczego tak mało Marii?

To zadziwiające, że nasza noblistka jest traktowana jak ikona nauki na drugim końcu świata, a tymczasem nasza wiedza o niej bywa często znikoma. O nagrodach Nobla, odkryciu polonu i radu pewnie większość Polaków słyszała. O tym, że nazwa promieniotwórczość została ukuta przez małżeństwo Curie, wie pewnie już mniej osób, a jeszcze mniej ma pojęcie o ich wkładzie w rozwój medycyny. Nawet dość oczytane osoby często nie wiedzą, że radem leczono raka i także w tym zakresie Skłodowska prowadziła badania. Narodowy Instytut Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie (przed wojną Instytut Radowy) powstał właśnie z inicjatywy swojej współczesnej patronki.

Nasza noblistka przyczyniła się też do rozpowszechnienia lamp rentgenowskich w czasie I wojny światowej. Napisała nawet książkę na ten temat w 1921 r. pt. „La Radiologie et la guerre”. Jej życiorys wypełniały dylematy i przeciwności losu wymagające siły, by przetrwać i zrealizować ambicje.

Warto pamiętać, że mamy w naszej historii postać, z której możemy być dumni, i ten ktoś wniósł znaczący wkład w rozwój nauki, nie zapominając przy tym nigdy o swojej ojczyźnie. Warto się zastanowić, czy przypadkiem nie wykorzystujemy zbyt mało Marii Skłodowskiej w naszej polityce historycznej i tzw. soft power. Spójrzmy na Koreańczyków z przeciwnej strony globu i biorąc z nich przykład, rozejrzyjmy się wokół zaciekawieni ludźmi, którzy mieli swój udział w historii nie tylko politycznej, ale też kulturowej i naukowej. Pamiętajmy o naszej Marii Skłodowskiej-Curie i następnym razem, gdy zetkniemy się z kulturą koreańską, przypomnijmy sobie, że Polka jest tam ikoną nauki i wzorem do naśladowania.

Piotr Niwiński jest inwentaryzatorem w Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, absolwentem Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Jest takie nieoczywiste miejsce na warszawskim Nowym Mieście, które odwiedzają goście z całego świata. Usłyszeć tu można przeróżne języki, a turyści zostawiają na pamiątkę swoje krajowe monety, by kiedyś tu wrócić. Najbardziej egzotyczna, jaką widziałem, pochodziła aż z Vanuatu w dalekiej Oceanii. Od czasu do czasu kogoś zagadam albo sam zostanę zaczepiony, a od Polaków często słyszę: „Tyle razy tędy przechodziłam i dopiero teraz zorientowałam się, że jest tu takie miejsce” albo „Całe życie tu mieszkam i wreszcie postanowiłem was odwiedzić”.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich