Gdyby czytać uchwałę PKW o odrzuceniu sprawozdania
finansowego PiS z pominięciem kontekstu politycznego, właściwie nie byłoby
wątpliwości, że jest to słuszna decyzja. Kodeks wyborczy zabrania przyjmowania
korzyści niefinansowych poza nielicznymi wyjątkami. PKW wzięła pod uwagę sześć
konkretnych przypadków działań, które bez naciągania można uznać za – jak to
ujmuje ustawa – świadczenia niepieniężne, podliczyła ich koszt i – wyszło, co
wyszło.
Czy partia Jarosława Kaczyńskiego powinna stracić pieniądze?
Nie można również odmówić logiki argumentacji przedstawionej w uchwale, a będącej odpowiedzią na wyjaśnienia pełnomocnika komitetu wyborczego partii Jarosława Kaczyńskiego. Przypominam: pełnomocnik stwierdził, że o wskazywanych przez PKW działaniach nic nie wiedział, a skoro tak, to nie był również w stanie im zapobiec ani też tym bardziej nie wyrażał na nie zgody, czyli „nie przyjmował” tychże świadczeń. Komisja odpowiedziała, że gdyby uznać taką linię rozumowania, to kontrola wydatków wyborczych straciłaby sens. Przecież wystarczyłoby nie informować pełnomocnika danego komitetu wyborczego o podejmowanych poczynaniach, żeby ten mógł się usprawiedliwić przed PKW.
Czytaj więcej
Czy PKW słusznie odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS i partia ta powinna stracić dotację i subwencję na trzy lata? - na to pytanie odpowiedzieli uczestnicy sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”.
Ale już tutaj pojawiają się wątpliwości. Czy bowiem faktycznie po pełnomocniku komitetu wyborczego można oczekiwać, że będzie miał pełną kontrolę nad każdym wydarzeniem w kraju, które potem może zostać zakwestionowane jako świadczenie niepieniężne na rzecz tego czy innego komitetu? Czy nie jest to metoda, którą można utopić niemal każde ugrupowanie? W przypadku tych, które dostają mniejsze dotacje wyborcze (a więc niższy jest próg konieczny dla ich ukarania odebraniem pieniędzy), wystarczyłoby zorganizować za ich plecami – z pominięciem komitetu wyborczego – dwa lub trzy kosztowne wydarzenia połączone z autentycznie niezamówioną agitacją. Nieprawdopodobne? Nie takie rzeczy w polskiej polityce widzieliśmy.
W świetle bardzo ogólnie sformułowanych przepisów kodeksu wyborczego nie jest też w pełni jasna granica pomiędzy tym, co będzie zasadnym reklamowaniem własnej polityki przez dany rząd – który ma przecież do tego prawo – a niedozwolonym świadczeniem niepieniężnym. Czy jeśli na finansowanej z rządowych pieniędzy imprezie, odbywającej się podczas kampanii, padnie zdanie: „Dlatego warto głosować na nas” – jest to już złamanie przepisów czy nie?