Bliska śmierci, posunięta w latach kobieta prosi otaczającego ją troską syna, aby podprowadził do okna, żeby po raz ostatni mogła zobaczyć światło słoneczne i profil gór na horyzoncie. Zmieszany posłusznie spełnił życzenie i potem ponownie zabrał ją do łoża. Matka, ściskając jego dłoń, nadwątlonym głosem wydusiła z siebie: cieszę się synu, że pomogłam nauczyć cię stawiać pierwsze kroczki, a teraz jestem tobie wdzięczna, że wspomagasz mnie w postawieniu ostatnich stąpnięć.
Pielgrzymi odnoszą wyjątkowo osobiste sukcesy
Tę historię usłyszałem swego czasu od włoskiego pątnika, strażnika parku w Dolinie Aosty, który dla docenienia pamięci swojej matki wybrał się na pielgrzymkę Francigena: 1800 km z Canterbury do Rzymu, 50 dni pełnych znoju, krwi i łez. Taki sam ekstremalny wysiłek, jaki obiecywał Wilson Churchill, kiedy w czasie II wojny światowej obejmował urząd premiera Wielkiej Brytanii. W ten sposób wybitny polityk dał sygnał do wytężonej ciężkiej pracy dla wspólnego wielkiego celu. I to zwycięstwo, choć kosztowało naprawdę wiele, w końcu przyszło.
Podobne, ale wyjątkowo osobiste sukcesy odnoszą pielgrzymi, ludzie różnych wyznań, agnostycy, ateiści czy zupełnie obojętni w kwestii wiary, którzy kroczą, zmagając się z kilometrami, walcząc jednocześnie z własnymi demonami, zagubieniem, chaosem emocjonalnym, wątpliwościami natury moralnej.
Czytaj więcej
Niespełna milion pielgrzymów odwiedziło w minionym roku Jasną Górę. Z powodu pandemii COVID-19 i związanych z nią ograniczeń było ich ponad czterokrotnie mniej niż w 2019 roku, kiedy to sanktuarium odwiedziło blisko 4 mln 400 tys. pielgrzymów.
Takiej podróży w głąb siebie podjął się Marek Kamiński, ekstremalny globtroter, człowiek dwóch biegunów, odbywając czteromiesięczną wędrówkę historyczną Drogą św. Jakuba prowadząca do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jak podkreśla, była to jego najtrudniejsza wyprawa, 4 tys. km ogromnego wysiłku, wyrzeczeń, potyczki z samym sobą, z trudną do wytłumaczenia słabością. „Można powiedzieć, że padałem, podnosiłem się i szedłem dalej” – wyjaśniał. „Tych kryzysów było dużo. Każda doba przynosiła rozchwianie. Nie było łatwych dni na tej drodze”.