Michał Szułdrzyński: Giertych, Tusk i aborcja. Dlaczego to głosowanie ma wielki wpływ na wybór prezydenta

Głosowanie nad ustawą depenalizującą aborcję będzie miało poważne konsekwencje polityczne i personalne. Donald Tusk zamiast sukcesu na koncie ma bowiem na koniec sezonu politycznego poważny problem. A Roman Giertych zaryzykował swoją karierę w KO.

Aktualizacja: 15.07.2024 09:20 Publikacja: 14.07.2024 18:33

Roman Giertych

Roman Giertych

Foto: PAP/Tomasz Gzell

O tym, że w obecnym Sejmie nie ma większości wystarczającej do legalizacji aborcji do 12. tygodnia życia, wiedzieliśmy właściwie następnego dnia po wyborach 15 października, od momentu gdy znany był kształt nowego parlamentu. Podział na partie liberalno-demokratyczne i narodowo-konserwatywne, który wyznacza linię między rządem a opozycją, nie jest bowiem w tym Sejmie jedyny.

Inną osią podziału jest stosunek do ochrony życia przed narodzeniem, a także innych fundamentalnych kwestii światopoglądowych. A ten podział przebiega inaczej niż wzdłuż granicy rządu i opozycji, bardziej w poprzek. Piątkowe głosowanie jeszcze mocniej ten fakt uświadamia.

Dlaczego przegłosowanie ustawy depenalizacyjnej było ważne dla Donalda Tuska?

Zarazem to nieudane dla rządu głosowanie będzie miało potężne konsekwencje polityczne i personalne. Widząc bowiem, że koalicja 15 października potrzebuje jakiegoś impulsu, popisu sprawczości, zamknięcia pierwszego sezonu politycznego symbolicznym sukcesem, Donald Tusk zapowiedział w środę przyspieszenie. Chciał, by przed wakacjami przyjęto ustawę depenalizującą aborcję (autorstwa Lewicy), a także by ustawa o związkach partnerskich została złożona jako projekt rządu, co utrudniałoby konserwatywnym posłom sprzeciw. Już dwa dni później przyszło zderzenie z rzeczywistością.

Czytaj więcej

Po głosowaniu w sprawie aborcji: Tusk wściekły, kara dla Giertycha i Sługockiego, pytania o strategię koalicji

Choć liberalna narracja próbowała przekonać, że głosowana ustawa to jedynie rozwiązanie przejściowe, po prostu znoszące rozszerzenie karalności aborcji po decyzji Trybunału Konstytucyjnego sprzed czterech lat, to sejmowi konserwatyści uznali, że de facto nie jest to żadna opcja minimum, lecz wprowadzenie niekaralnej aborcji do 12. tygodnia ciąży.

Dlaczego ustawa depenalizacyjna może wpłynąć na wybory prezydenckie w 2025 r.?

Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że zawetuje ustawę depenalizacyjną, jeszcze nim Donald Tusk ogłosił swoją ofensywę. Premier więc doskonale wiedział, że ustawa ma małe szanse wejść w życie. Teraz jednak okazuje, się że nawet jeśli w 2025 roku prezydentem zostanie kandydat obecnie rządzącej koalicji, sprawa aborcji może wcale nie ruszyć do przodu.

To dla Tuska podwójnie zła wiadomość. Po pierwsze sprawia, że całe odium aborcyjnej klęski spada na niego, bo nie „dowiózł” obietnicy. Część wyborców, która oczekiwała od koalicji 15 października legalizacji aborcji, ma prawo mieć pretensję do rządzących, bo wina zamiast na Dudę spada na Tuska, który nie potrafił zmobilizować własnego zaplecza. Co gorsza – i to druga zła wiadomość dla KO – trudniej będzie z aborcji uczynić temat przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Skoro problem tkwi w Sejmie, a nie prezydencie, niełatwo będzie przekonywać wyborców, żeby głosowali na kandydata koalicji rządzącej, a on im tę sprawę załatwi.

Czytaj więcej

Roman Giertych o projekcie ustawy aborcyjnej. „Niechlujny, nierozsądny, groźny dla kobiet”

Paradoksalnie największym wygranym tej sytuacji jest PSL. Bowiem ich sojusznik Polska 2050 Szymona Hołowni, głosując tak samo jak Koalicja Obywatelska, pokazał, że niewiele się różni od swojego większego partnera, a nawet od Lewicy. Zaś 24 posłów PSL, którzy byli przeciwko ustawie, pokazało, że to oni są konserwatywną kotwicą obecnej koalicji. Biorąc pod uwagę fakt, że istnieje w Polsce część konserwatywnego elektoratu, który jednocześnie nie znosi PiS, Polskie Stronnictwo Ludowe tylko dowiodło przed tymi wyborcami swej przydatności. I choć na sali sejmowej nie było 14 posłów PiS, to widać, że bez zmiany poglądów tej 24-osobowej grupy z PSL (plus tego, kto się wstrzymał, i dwóch, którzy nie głosowali) w prawie dotyczącym aborcji zasadniczych zmian nie będzie.

Dlaczego Roman Giertych wyjął kartę do głosowania, wiedząc, że Donald Tusk będzie go musiał ukarać?

Tym bardziej warta uwagi jest postawa Romana Giertycha. Obóz liberalny natychmiast zaczął go potępiać, a Donald Tusk od razu zawiesił w obowiązkach wiceszefa klubu KO, wiedząc, że musi jakoś zareagować na kryzysową sytuację. Obóz PiS z kolei bił mu brawo, bo wprowadził podział w obozie władzy, ale też ze względu na to, że pomógł odrzucić ustawę, której PiS się sprzeciwiał. Choć postawa Giertycha zasługuje moim zdaniem na uznanie bez względu na to, jakie kto ma poglądy w sprawie aborcji.

Giertych jest bowiem jedynym politykiem, który zaryzykował własną karierę polityczną dla wierności swoim przekonaniom. Radykalna większość klubu KO albo zgadzała się z ustawą, albo zagłosowała lojalnie, bo Tusk wprowadził dyscyplinę. PSL się podzielił i każdy głosował, jak chciał. Natomiast PiS i Konfederacja były od początku przeciw. Tylko Giertych miał odwagę się wyłamać, wyjął kartę i nie wziął udziału w głosowaniu.

Już poniósł karę, w dodatku zaryzykował swoją przyszłą karierę w Koalicji Obywatelskiej. Wszak Donald Tusk obiecał mu rok temu – mimo sprzeciwu lewicy i liberałów – miejsce na listach, gwarantując, że ten zagłosuje za aborcją. Bo Giertych jest dla KO ważny jako ten, kto rozlicza PiS. Obietnica głosowania zgodnie z linią partii miała przezwyciężyć niechęć do Giertycha w elektoracie KO.

Teraz jednak to na nim (w następnej kolejności po Tusku) skupia się cała złość. A szanse na to, że teraz Tusk wybaczy Giertychowi i w przyszłości na przykład powierzy mu funkcję ministra sprawiedliwości, spadają radykalnie.

Szanse na to, że Tusk wybaczy Giertychowi i w przyszłości na przykład powierzy mu funkcję ministra sprawiedliwości spadają radykalnie. Giertych o tym wiedział, a mimo to, postawił na szalę swoją przyszłość, uznając, że to zła ustawa i że nie może jej poprzeć, ryzykując konsekwencje. To przecież liberałowie mówią, że nie zgadzają się z poglądami przeciwników, ale są gotowi oddać życie za to, by tamci mieli wolność je głosić. Zamiast potępienia, Giertych powinien spotkać szacunek

Giertych o tym wiedział, a mimo to postawił na szalę swoją polityczną przyszłość, uznając, że to zła ustawa i że nie może jej poprzeć, ryzykując wszystkie tego konsekwencje. To przecież liberałowie mówią, że nie zgadzają się z poglądami przeciwników, ale są gotowi oddać życie za to, by tamci mieli wolność je głosić. Może więc zamiast potępienia Giertycha powinien spotkać szacunek?

O tym, że w obecnym Sejmie nie ma większości wystarczającej do legalizacji aborcji do 12. tygodnia życia, wiedzieliśmy właściwie następnego dnia po wyborach 15 października, od momentu gdy znany był kształt nowego parlamentu. Podział na partie liberalno-demokratyczne i narodowo-konserwatywne, który wyznacza linię między rządem a opozycją, nie jest bowiem w tym Sejmie jedyny.

Inną osią podziału jest stosunek do ochrony życia przed narodzeniem, a także innych fundamentalnych kwestii światopoglądowych. A ten podział przebiega inaczej niż wzdłuż granicy rządu i opozycji, bardziej w poprzek. Piątkowe głosowanie jeszcze mocniej ten fakt uświadamia.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie