W trakcie ostatnich lat wielokrotnie krytykowałem, także na łamach „Rzeczpospolitej”, politykę MSZ kreowaną przez ministrów z PiS. Nie jestem symetrystą, ale trudno w milczeniu przejść do porządku nad bieżącymi wydarzeniami w ministerstwie.
Doświadczenie, rzetelność i merytoryczne przygotowanie
Gdy na początku lat 90. w gronie kilkunastu osób wspomagaliśmy ministra Krzysztofa Skubiszewskiego w reformowaniu resortu, naszym celem była zasadnicza zmiana polskiej polityki zagranicznej, ale jednocześnie czyniliśmy starania, by w trakcie koniecznych zmian personalnych nie ucierpiały interesy i obraz Polski za granicą. Dlatego godziliśmy się na obcowanie z doświadczonymi pracownikami, choć niemal zawsze byli oni obarczeni współpracą ze stosownymi służbami, a zarazem stopniowo i rozważnie prowadziliśmy wymianę ambasadorów z zachowaniem obowiązującego w dyplomacji trybu. Nowi ambasadorzy często rekrutowali się z grona nauczycieli akademickich, co gwarantowało ich rzetelne przygotowanie merytoryczne, i choć nie zawsze były to wybory trafne, to część z nich z powodzeniem zrobiła później karierę w dyplomacji, jak choćby Ryszard Schnepf, „odkryty” przeze mnie iberysta z UW.
Obecnie nie mamy do czynienia ze zmianą ustroju, lecz jedynie ze zmianą ekipy politycznej, nie sposób też twierdzić, że dyplomacja jest najbardziej zdemoralizowanym w okresie rządów PiS obszarem państwa, wymagającym wyjątkowo szybkiej i głębokiej przemiany. Mimo to dokonujący się proces wymiany ambasadorów jest nie tylko kompleksowy, ale też znacznie odbiega od przyjętych w świecie norm. Jest on realizowany przez tandem dyrekcyjny z biura szefa służby zagranicznej, który może się wykazać jedynie stosunkowo niewielkim doświadczeniem w pracy dyplomatycznej. Nie to jednak jest problemem, lecz fakt, że jedna z tych osób studiowała w I połowie lat 80. w MGIMO, czyli w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych, i ukończyła tę specyficzną uczelnię.
Czytaj więcej
Nazwisko szefa MSZ Radosława Sikorskiego wymieniane jest w kontekście obsadzenia najwyższych stanowisk w Unii Europejskiej. Premier Donald Tusk nie chce, by jego minister opuścił rząd.
Dyplomacja zdemoralizowana za rządów PiS
Nie jest to bynajmniej, jak niektórzy usiłują to dziś przedstawiać, „znakomita szkoła językowa”, lecz sowieckiego chowu twór rekrutujący studentów na całym świecie, by tworzyć wspólnotę absolwentów o prosowieckich, a obecnie prorosyjskich przekonaniach. W lutym 2023 r. minister Zbigniew Rau trafnie zauważył, że MGIMO to „inwestycja w funkcjonowanie rosyjskiego imperializmu”. Jej celem było uzyskanie efektu zbliżonego, choć oczywiście inaczej ukierunkowanego, do naturalnego poczucia braterstwa, jakie po dziś dzień otwiera przed Radkiem Sikorskim jako absolwentem Oxfordu wiele drzwi w Wielkiej Brytanii.