Roch Zygmunt: Suwerenna Polska znalazła sobie rasistowskie hobby

Dziarscy panowie pokroju Janusza Kowalskiego robią zdjęcia przypadkowo napotkanym ludziom o innym kolorze skóry i piszą: „To nie jest śmieszne. Taką przyszłość szykują Polakom Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia… Zaczęło się”.

Publikacja: 17.06.2024 11:51

Roch Zygmunt: Suwerenna Polska znalazła sobie rasistowskie hobby

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Rasizm to niebezpieczne słowo w polskiej debacie. Mam dużą rezerwę do tego terminu, bo po wielokroć nadużywany stał się wygodną i – w zamyśle użytkowników – ostateczną pałką na przeciwnika, pierwotne znaczenie zostawiając daleko w tyle.

Jeśli to, co robi Janusz Kowalski, nie jest rasizmem, to co nim jest?

Nie znajduję jednak innego słowa na to, co w ostatni weekend robili politycy Suwerennej Polski, którzy najwyraźniej znaleźli sobie nowe hobby, zaraz po nocnym zwiedzaniu dachu Sejmu. Mianowicie dziarscy panowie pokroju Janusza Kowalskiego robią zdjęcia przypadkowo napotkanym ludziom o innym kolorze skóry i piszą: „To nie jest śmieszne. Taką przyszłość szykują Polakom Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia. Polskie kobiety będą molestowane na polskich ulicach. Po zmroku Polacy będą bali wyjść na zewnątrz. Wzrośnie przestępczość. Ataki z maczetami staną się powszechne. Zaczęło się”.

Nie to, żeby coś się stało, a sprawcami zajścia byli bohaterzy wpisu posła Zjednoczonej Prawicy. W żadnym razie. Janusz Kowalski po prostu zrobił zdjęcie obcej mu grupie czarnoskórych i stwierdził, że ich obecność spowoduje gwałty i przestępczość. Jeśli implikowanie, że pobyt – przecież w większości legalny – odmiennych rasowo obywateli sprawi, że polskie ulice będą niebezpieczne, nie jest rasizmem, to nie wiem, co nim jest.

Sytuacja na granicy to nie puste patriotyczne wzmożenie

Niestety, poseł Kowalski może mieć poniekąd uzasadnione powody do schadenfreude. To PiS bowiem jako pierwszy zagospodarował emocje związane z kryzysem na granicy, co dziś sprawia, że część polityków PO musi połykać własne języki. Trudno wszak, by jakikolwiek przytomny obserwator polskiej rzeczywistości zakwestionował słuszność obrony granic. Narracje suflowane przez Agnieszkę Holland czy Janinę Ochojską, które sugerowały nieuzasadnione i dokonywane na dużą skalę bestialstwo polskiego państwa, spektakularnie splajtowały. Mimo że środowiska skupione wokół tych osób z zadziwiająca konsekwencją powtarzają te tezy, wyobraźnie polityków są już zupełnie gdzie indziej – mało kto wciąż ma chęć twardo występować przeciwko Straży Granicznej.

Czytaj więcej

Sondaż: Szef MON do dymisji? Polacy odpowiadają

Jest w tym pewna wartość – bezpieczeństwo, podobnie jak rymująca się z nim obronność, stały się bezprecedensowymi w polskiej debacie polami ponadpartyjnego konsesusu. Nie wypada specjalnie mówić o faszyzmie polskiego państwa, które nie chce najpierw wpuścić wszystkich koczujących na białoruskiej granicy, a dopiero później sprawdzić, kim ci ludzie są, jak sugerowali niektórzy przedstawiciele dzisiejszych rządzących. Nie chciałbym się nad nimi szczególnie wyzłośliwiać – myślę, że to dobrze, że koniec końców ta prawda PiS-u została przyznana: granica to nie puste patriotyczne wzmożenie, a poważna sprawa, której rozwiązań nie można szukać emocjonalnie.

Gdzie leży racja stanu

Jest jednak fundamentalna różnica pomiędzy słusznym wskazywaniem, że bezpieczeństwo państwa powinno mieć priorytet, a urządzaniem wewnętrznej, głupiej i opartej na niskich instynktach nagonki, która każe myśleć, że każda osoba o innym kolorze skóry prawdopodobnie jest tu nielegalnie i – co gorsza – planuje łamać prawo.

Nie wolno tego robić nie tylko ze względów etycznych, ale również społecznych. 85 proc. respondentów zapytanych przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej” stwierdziło, że polscy żołnierze powinni móc strzelać do siłowo przedostających się na nasze terytorium ludzi. Abstrahując już od trafności pytania – badanie bez wątpienia oddaje ono pewną emocję. Emocję gniewu i poczucia strachu, którym trudno się dziwić. Tyle tylko, że w takiej sytuacji zadaniem polityków nie jest podsycanie tych lęków, a łagodzenie nastrojów i zapewnianie o odpowiedniej ochronie granic, bez rasistowskich czy zwyczajnie nienawistnych podtekstów. Tu leży racja stanu.

Roch Zygmunt

Roch Zygmunt

Foto: Michał Kolanko

Autor

Roch Zygmunt

Publicysta, członek redakcji politycznej Klubu Jagiellońskiego, student politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim

Rasizm to niebezpieczne słowo w polskiej debacie. Mam dużą rezerwę do tego terminu, bo po wielokroć nadużywany stał się wygodną i – w zamyśle użytkowników – ostateczną pałką na przeciwnika, pierwotne znaczenie zostawiając daleko w tyle.

Jeśli to, co robi Janusz Kowalski, nie jest rasizmem, to co nim jest?

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę