Podstawą demokracji jest zasada, że przegrani godzą się oddać władzę tym, którzy wygrali wybory. Jeśli tej zgody brakuje, to nie ma demokracji i rządzi chaos. Przegrani demonstrują, kwestionują legalność działań rządu i bojkotują jego decyzje. Z upływem czasu narasta paraliż, który czasem prowadzi do siłowego starcia.
Przegrani nie akceptują nowej władzy, gdy zwycięzca „bierze wszystko”, ograniczając prawa przegranych i usuwając ich z wszelkich szczebli władzy. Tak było za rządów PiS-u, które z demokracją były na bakier. Prawa przegranych chroni konstytucja, która gwarantuje podział władzy i ochronę praw przegranej mniejszości. Problem w tym, że interpretacja konstytucji bywa stronnicza. Populistycznego rozumienia prawa i sprawiedliwości nie należy akceptować, lecz obecny chaos wynikający z odmowy współpracy PiS-u jest problemem demokratów. Dla populistów chaos jest pożywką.
Nawet bez PiS przyjdą nowi agresywni liderzy, głos sfrustrowanych wyborców
Wielu po stronie wygranych ma słuszne poczucie krzywdy wyrządzonej przez poprzedni rząd. Niektórzy uważają, iż nadszedł czas, by przeciwników zmiażdżyć, tak by nie był ich powrót do władzy możliwy. Próby kompromisu zbywają argumentem, iż po stronie przegranych nie ma z kim rozmawiać, bo to krnąbrni autokraci. Mam zrozumienie dla takich postaw, lecz wciąż nie wiem, jak tych przegranych skłonić do współpracy, bez której trudno o demokrację. Kalkulacja, że populiści tracą poparcie, jest zasadna w krótkiej perspektywie. Jednak popularność demokratów może się skurczyć pod wpływem niezależnych od nich czynników, takich jak krach rynków finansowych czy katastrofa ekologiczna. Ponadto każda władza popełnia błędy, nawet ta demokratyczna.
Czytaj więcej
Donald Tusk swego czasu mówił, że jak ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza. Problem w tym, że Polacy mają dziś większe aspiracje niż tylko być wagonikiem w cudzym pociągu. Czy premier wyciągnie z tego wnioski i zrozumie, że rozliczanie nadużyć PiS to za mało?
Zmiażdżenie krnąbrnych opozycjonistów zakłada pełną gotowość wojska i policji do użycia siły. Gotowość taką trudno ocenić na wstępnym etapie konfliktu, a gdybanie jest groźne. Możemy chyba oddzielić wyborców PiS od ich liderów, lecz nowi agresywni liderzy się zawsze znajdą do reprezentacji sfrustrowanych rodaków. Poczucie krzywdy jest inne u biednych i bogatych, u kobiet i mężczyzn, u tych ze wsi i tych z dużych miast. Niestety, w Polsce nierówności kwitną i nie każdy jest liberałem.