Wielu komentatorów zwraca uwagę, że było przeznaczone dla amerykańskiego odbiorcy oraz stanowiło element wewnętrznej polityki. Oczywiście odnosiło się też bezpośrednio do sytuacji w amerykańskim Kongresie po odwołaniu Kevina McCarthy’ego z funkcji spikera izby, przez co ten dwuizbowy parlament zmaga się z paraliżem decyzyjnym. Tymczasem konieczne są szybkie rozstrzygnięcia w sprawie kolejnych pakietów pomocy dla Ukrainy, a teraz także dla Izraela.
Mimo tego wewnętrznego kontekstu wystąpienie Bidena pokazuje jeszcze coś więcej. Wygłoszone od razu po powrocie z Izraela łączy wojnę na Bliskim Wschodzie z rosyjską inwazją na Ukrainę. Biden jasno pokazuje, jaka jest stawka obu konfliktów: jeśli nie zostaną teraz powstrzymane przez Amerykę, to siły, które je wywołały – Rosja i Iran – pójdą znacznie dalej. Wówczas obecna sytuacja z fazy przypominającej drugą zimną wojnę może się faktycznie przekształcić w trzecią wojnę światową. A w takie starcie Ameryka będzie musiała się zaangażować bezpośrednio.
Czytaj więcej
Prezydent ogłasza świętą wojnę w obronie demokracji na Ukrainie i w Izraelu. Jednak kolejne sondaże w USA wskazują, że amerykańskie społeczeństwo stopniowo przesuwa się w stronę izolacjonizmu. Projekt scalania demokracji na świecie może stać się wielką szansą dla Polski.
Wystąpienie Bidena rysuje też wyraźnie podstawowe założenia amerykańskiej strategii. Ameryka ma być zbrojownią światowej demokracji, a więc dostarczać broń i inne wsparcie tym, którzy mają prawo się bronić, tak jak Ukraina czy Izrael. Ponadto ma powstrzymywać przed eskalacją, czyli pilnować, by obrona nie przekroczyła dopuszczalnych granic, a agresorzy nie osiągali swych strategicznych celów. Dlatego też Izrael podlega tej samej presji co Ukraina, by nie przekształcić prawa do obrony i odwetu w totalną wojnę.
Warto to wszystko przełożyć sobie na naszą polską sytuację. Tym bardziej że w wystąpieniu Biden wspomina o zagrożeniu dla państw bałtyckich oraz o Polsce w znaczącym kontekście gróźb Putina dotyczących naszej zachodniej granicy z Niemcami. Jeżeli więc Rosja nie zostanie skutecznie powstrzymana w Ukrainie, Europa Środkowo-Wschodnia będzie następnym etapem wojny. Wtedy Ameryka będzie musiała wybrać: czy zaangażować się bezpośrednio, czy raczej powstrzymywać i zbroić tych, którzy mają prawo się bronić.