Po prezydium komitetu politycznego PiS w pierwszej połowie września do dziennikarzy rozdzwoniły się telefony. Politycy nieprzychylni Mateuszowi Morawieckiemu przekonywali, prosząc o anonimowość, że dymisja premiera jest bliska. Ludzie Jacka Sasina starali się przebić do mediów z informacjami, że los premiera jest niepewny. W rządzie trwa ostry spór między wicepremierem Sasinem i szefem rządu dotyczący węgla i cen energii, ale o sprawie Gazeta.pl i Radio ZET poinformowały niemal dwa tygodnie po prezydium.
Temat wojenek w obozie władzy nie jest niczym nowym, frakcji jest w nim bez liku, a kolejna bijatyka wewnątrzpartyjna przeszłaby pewnie bez echa, gdyby głosu nie zabrała Beata Szydło. Była premier napisała na Twitterze: „Jako była premier wiem, że teraz trzeba zajmować się kryzysem i wsparciem ludzi. To czas odpowiedzialności, a nie czas na »spiskowanie«, fake newsy i tego typu gierki. Proszę mnie nie wciągać w te intrygi”. Eurodeputowana PiS nie kierowała swoich słów do mediów, ale do sasinowców i ziobrystów, którzy wykorzystują ją do rozgrywek przeciwko Morawieckiemu. Szydło przekazała jasny komunikat Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nie bierze udziału w spisku przeciwko premierowi. I, rzeczywiście, nie bierze. Ale jest coś na rzeczy.
Morawiecki poczuł się pewnie po dymisji swojego krytyka z TVP Jacka Kurskiego, a samopoczucie poprawiło mu osłabienie Zbigniewa Ziobry dymisją Norberta Kaczmarczyka. Ludzie ministra sprawiedliwości odgrażali się, że następca Kaczmarczyka – Janusz Kowalski – będzie w rządzie problemem, ale nowy wiceminister rolnictwa skupia się na tym, co potrafi najlepiej, czyli na atakowaniu Donalda Tuska.
Dla prezesa PiS ważniejsze są jednak sondaże, które pokazują, że premier się zużywa. Jarosław Kaczyński, również na zamkniętych spotkaniach, podtrzymuje, że zmiany szefa rządu nie będzie. Ale jeśli po zimie notowania PiS będą kiepskie, a nieufność do Morawieckiego wzrośnie, prezes będzie musiał dokonać nowego otwarcia przed wyborami. Pytanie, na kogo postawi.