„Rżnąć głupa” to określenie spopularyzowane przez polityków i dziennikarzy. Oznacza między innymi: wkładanie czyjejś maski, odgrywanie komedii, udawanie i kłamanie. Dla władzy, bogactwa czy sławy. Wyżyny „rżnięcia głupa" osiągają ci, którzy „rżną głupa", zarzucając ludziom mówiącym rozsądnie „rżnięcie głupa". Nie mniej efektownie brzmi to po rosyjsku i angielsku: „prosto duraka waljesz" i „play silly buggers".
Metoda ta została doprowadzona do perfekcji przez propagandę komunistyczną nawet na poziomie dyplomatycznym, potem rozwinęli ją hitlerowcy, a teraz stosują politycy i propagandyści – ci ostatni nazywający siebie dziennikarzami – niszczący demokrację i wolność pod hasłami budowania demokracji i wolności. Cyniczne zakłamanie, rządza kariery i pieniędzy, udawanie profesjonalizmu skutecznie ogłupiają miliony ludzi, a nawet sprawiają, że zakochują się oni w swoich cwanych katach i ich przekazie medialnym, dając im władzę w wyborach.
Odróżnić propagandę
Najbardziej charakterystycznym „rżnięciem głupa" w mediach jest nazywanie propagandą dziennikarstwa profesjonalnego, a propagandy w mediach rządowych dziennikarstwem. Szczytem bezczelności, cynizmu i zwykłego chamstwa (czytaj: braku szacunku dla obywateli) jest używanie takiej argumentacji przez rządzących polityków, a więc, po pierwsze, niewiarygodnych w opiniach, bo to ich interes, po drugie, nieznających się na mediach, bo co najwyżej występują w nich, a i to o wiele za często na intelektualnie niezbyt wysokim poziomie komunikowania.
Jak bardzo ludzie muszą być ogłupieni przez to „rżnięcie głupa", żeby nie widzieć różnicy między propagandą a prawdziwym dziennikarstwem, które z obowiązku, bo do tego zostało stworzone, po prostu stale pokazuje błędy i działania władzy? Podkreślmy dla całkowitej jasności: media mają sprawdzać polityków na każdym kroku, informować, i gdy trzeba, krytykować, a nie chwalić. Jeśli media chwalą polityków, to znaczy, że nie są profesjonalnymi mediami, a ich pracownicy dziennikarzami; są po prostu najemnikami i wyrobnikami politycznymi, służącymi reklamowaniu określonej partii czy władzy. Jak bardzo obywatel musi być ogłupiony lub nieświadomy roli mediów, żeby przekaz rządowy w mediach uznawać za dziennikarstwo? A przecież teoretycznie nawet najsłabsze umysły w każdym kraju powinny rozumieć, że rząd, który zatrudnia propagandystów udających dziennikarzy nie informuje, lecz głównie reklamuje siebie. Ogon w roli kota, klasyczny przykład. No i dodajmy – co przecież oczywiste – ogon w roli kota krytykuje, gdy nie ma istotnego powodu do krytyki, każdego kto ma inne zdanie; nazywa kogoś takiego opozycją. To zresztą jest najgrzeczniejsze z określeń politycznego przeciwnika.
Ciemny lud to kupi
Jak bardzo niektórzy obywatele muszą być ogłupieni, skoro zarzucają niezależnym i wolnym mediom brak niezależności tylko dlatego, że te krytykują władzę? Dodajmy, że najłatwiej ogłupić niezadowolonych, sfrustrowanych, niewykształconych lub wcześniej zindoktrynowanych, np. jakąś ideologią czy religią. A niby kto ma tropić i krytykować władzę w interesie obywateli? Kto ma im mówić o korupcji, nepotyzmie czy wprost o przestępstwach władzy jak nie dziennikarze? Przecież z mediów rządowych obywatele nie dowiedzą się prawdy. Będą za swoje podatki zwodzeni obrazami sukcesu i szczęścia, wykorzystywani jako tzw. użyteczni idioci, traktowani – co w przypływie szczerości zdradził jeden z polityków – jak „ciemny lud, który wszystko kupi". A jeżeli się zbuntują w pewnym momencie również ci swoi, gdy przejrzą na oczy, to będą zastraszani rządowym prawem, przekupioną policją i wojskiem, szykanowani, bici, zamykani w więzieniach i zabijani. Warto przypomnieć, że chociażby na Białorusi prezydent też był wybrany demokratycznie przez niezależny naród i stopniowo – medialnie „rżnąc głupa" przez lata – umocnił się i stał dyktatorem już uzależnionego narodu.