Witold M. Orłowski: Ziemia bez grawitacji

Pandemia spowodowała rzeczy niebywałe. Przez lata wszyscy żyli w przekonaniu, że kraj, który zaserwuje rynkom finansowym informację na temat deficytu budżetowego w wysokości ponad 10 proc. PKB, jest szybkim kandydatem do bankructwa, a kapitał ucieknie z niego jak z tonącego Titanica. I co? I nic.

Publikacja: 09.09.2020 21:00

Witold M. Orłowski: Ziemia bez grawitacji

Foto: Adobe Stock

W tym roku dwucyfrowe deficyty w relacji do PKB może mieć większość krajów świata, a w niektórych – na czele z USA – deficyt może wręcz przekroczyć 20 proc. PKB. Dla przypomnienia: 24 proc. PKB (tak prognozuje amerykański deficyt Międzynarodowy Fundusz Walutowy) to ponad 4 biliony dolarów, a amerykański dług publiczny ma zwiększyć się o jedną piątą i wzrosnąć ze 108 proc. PKB na początku tego roku do 141 proc. na jego końcu (skutkiem wzrostu deficytu i spadku PKB). Jeszcze nigdy w historii rząd USA nie dźwigał tak gigantycznego ciężaru zadłużenia: po I wojnie światowej było to nędzne 40 proc. PKB, po II wojnie światowej 120 proc. PKB.

Cóż tam zresztą USA! Dług publiczny Włoch zapewne wzrośnie na koniec roku do 166 proc. PKB, a Japonii do niewiarygodnego poziomu 268 proc. PKB. Bankruci, którym nikt nie chce pożyczyć pieniędzy? Nic podobnego, inwestorzy stoją w kolejce, by kupić obligacje rządowe, godząc się na bliskie zera odsetki, a w przypadku niektórych krajów – jak Niemcy, ale także niewiarygodnie zadłużona Japonia – akceptując wręcz negatywny dochód z inwestycji! Innymi słowy, jak zadłużone rządy są, tak są, ale lepiej nawet im dopłacić, byle tylko nie stracić kapitału i kupić bezpieczeństwo dla swoich oszczędności.

Bezpieczeństwo? Ależ tak! Bo ani rządy USA, ani Japonii, ani Wielkiej Brytanii nie zbankrutują. Banki centralne tych krajów wydrukowały natychmiast tyle pieniędzy, ile tylko te rządy potrzebują – i są gotowe drukować nadal. Rząd USA potrzebuje kilku bilionów? Fed chętnie je wydrukuje (technicznie robi to, skupując z rynku obligacje rządowe). Co ciekawe, nie ma nawet obawy o Włochy, bo choć same euro nie drukują, są objęte wspólną polityką Europejskiego Banku Centralnego, gotowego kupić tyle włoskich obligacji, ile będzie trzeba, byle nie dopuścić do kryzysu finansowego.

Dodruk pieniędzy, bez żadnych ograniczeń? Przecież historyczne doświadczenie uczy, że powinno to prowadzić do niemal natychmiastowego, gwałtownego wzrostu inflacji! No to popatrzmy na prognozy inflacji w głównych krajach Zachodu. Silny wzrost dynamiki cen? Odwrotnie, spadek, nawet poniżej zera.

Co się stało? Czy w ekonomii przestały działać podstawowe prawa – tak jakby na Ziemi przestała działać grawitacja i co cięższe przedmioty zaczęły fruwać pod sufitem? Nie sądzę, choć oczywiście są już ekonomiści, którzy tak twierdzą (według tzw. Nowoczesnej Teorii Monetarnej rząd może zadłużać się prawie w nieskończoność, a bank może bezkarnie drukować pieniądze). Myślę raczej, że znaleźliśmy się w bardzo dziwnej sytuacji, kiedy strach przed wydawaniem pieniędzy jest tak silny, że czasowo zakłóca normalne mechanizmy rynkowe. Wracając do porównania z grawitacją: w gwałtownie obniżającym lot samolocie grawitacja też pozornie przestaje działać, a nieprzypięci pasami pasażerowie i bagaże lecą pod sufit. Kiedy jednak spadek się kończy, szybko lądują na podłodze.

Obawiam się, że podobnie będzie z długiem finansowanym dodrukiem pieniądza. Kiedyś powróci normalność, a wraz z nią wrócą stare problemy: wiszące jak kula u nogi długi i silnie zwiększona inflacja. Ale kiedy to nastąpi, nie mam pojęcia.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

W tym roku dwucyfrowe deficyty w relacji do PKB może mieć większość krajów świata, a w niektórych – na czele z USA – deficyt może wręcz przekroczyć 20 proc. PKB. Dla przypomnienia: 24 proc. PKB (tak prognozuje amerykański deficyt Międzynarodowy Fundusz Walutowy) to ponad 4 biliony dolarów, a amerykański dług publiczny ma zwiększyć się o jedną piątą i wzrosnąć ze 108 proc. PKB na początku tego roku do 141 proc. na jego końcu (skutkiem wzrostu deficytu i spadku PKB). Jeszcze nigdy w historii rząd USA nie dźwigał tak gigantycznego ciężaru zadłużenia: po I wojnie światowej było to nędzne 40 proc. PKB, po II wojnie światowej 120 proc. PKB.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację