Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej skierowało do 30-dniowych konsultacji „Projekt Umowy Partnerstwa dla realizacji polityki spójności 2021–2027 w Polsce" (UP). To wyjątkowo ważny dokument – stanowi podstawę do określenia działań finansowanych w Polsce ze środków z nowej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej. Dotyczy wydatkowania blisko 80 mld euro. Istotna jest nie tylko skala tych środków, ale także to, że będą one wykorzystywane w rozpoczętej właśnie dekadzie (zgodnie z zasadą N+3). W tym czasie może dojść do dwukrotnej zmiany ekip rządowych.
I skala, i czas oznaczają, że zapisy tego dokumentu należy odczytywać nie w kontekście bieżącym i operacyjnym, ale długookresowo i strategicznie. Wynikające z nich działania wpłyną znacząco na potencjał rozwojowy i rozwój Polski co najmniej do 2050 r. Niestety, długofalowa i strategiczna perspektywa jest w tym dokumencie nieobecna. Nie ma w nim pogłębionej refleksji o rozwoju Polski w XXI wieku i stojących przed nami najważniejszych wyzwaniach. Byłoby to usprawiedliwione tylko wtedy, gdyby dokumentowi towarzyszyła aktualna (wdrażana lub nowo zaprojektowana) narodowa strategia rozwoju.
Co prawda w projekcie UP jest odniesienie do strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju (SOR) przyjętej w 2016 r., nie sposób jednak potraktować tego poważnie. Nie tylko ze względu na upływ czasu i zasadnicze zmiany, które dokonały i dokonują się w skali globalnej i w naszym otoczeniu, ale także dlatego, że SOR dotyczyła rozwoju gospodarczego i nigdy nie była faktycznie realizowana. Nie jest nam znane rządowe opracowanie przedstawiające w sposób systematyczny przebieg jej realizacji. Wiadomo natomiast, że jej podstawowe wskaźniki, jak np. udział nakładów inwestycyjnych w PKB, nie tylko nie są osiągane, ale też raczej się od ich osiągnięcia oddalamy niż do niego zbliżamy. SOR była i jest atrapą, mającą przesłonić brak strategicznej myśli rozwojowej, w czasie rządów PiS wypartej przez polityczno-wyborczą taktykę i rozgrywkę.
Podkładka
Brak strategicznego odniesienia w projekcie UP wynika z tego, że dokument został potraktowany przez autorów (są oni nieznani) jako wypracowanie rygorowe, które trzeba przedstawić, bo Unia tego wymaga. To obowiązkowa podkładka, na której będzie można położyć wnioski o finansowanie. Znamienne jest to, że nie jest on firmowany przez Radę Ministrów, a tylko przez ministerstwo, o którym nie wiadomo, czy istnieje, czy też zostało wchłonięte przez Ministerstwo Finansów.
Jednocześnie trwają prace nad Krajowym Planem Odbudowy (KPO), który ma być finansowany z dodatkowego pocovidowego budżetu UE. A jednocześnie Jarosław Gowin jako minister przedsiębiorczości, pracy i technologii zainicjował pilne prace nad strategią produktywności. Trudno sobie wyobrazić, by te trzy dokumenty mogły zostać poskładane w całość, skoro pracują nad nimi trzy różne ośrodki. W praktyce oznaczać to będzie pogłębienie federalizacji rządu, w którym poszczególne ministerstwa walczą o odrębne korporacyjne interesy i budżety. Rezultatem będzie rabunkowe marnotrawstwo środków publicznych na wielką skalę.