Od lat 90. lokalizacja przemysłu była pochodną fragmentacji łańcucha wartości i lokowania jego ogniw tam, gdzie to najbardziej opłacalne: gdzie indziej R&D, gdzie indziej produkcja komponentów, a jeszcze w innym miejscu montaż. Wszystko zoptymalizowane kosztowo. Na to wszystko nakładała się optymalizacja podatkowa. W efekcie w 30 lat powstał świat zależności, z łańcuchami rozciągniętymi przez kontynenty. Ten świat zaczyna odchodzić do lamusa.
Kryzys będzie miał wielkie znaczenie dla inwestycji produkcyjnych: przyspieszy robotyzację, doprowadzi do reorganizacji łańcuchów wartości (skróci dystans), spowoduje pojawienie się nowych kryteriów lokalizacji.
Automatyzacja i robotyzacja nabierze jeszcze większego przyspieszenia. W konsekwencji polityki banków centralnych kapitał stał się jeszcze tańszy, a więc relatywna atrakcyjność wykorzystania technologii w stosunku do pracy jeszcze wzrośnie. W czasie pandemii okazało się, że automaty mają dodatkową przewagę nad ludźmi: nie chorują, w efekcie procesy produkcyjne są bardziej przewidywalne. Obecna sytuacja uruchomiła falę innowacyjności: pojawiają się nowe obszary wykorzystania technologii w procesach produkcyjnych i okołoprodukcyjnych (sprzątanie, magazynowanie itd.).
Skrócenie dystansów wystąpi w przypadku produktów postrzeganych jako strategiczne. Cena będzie miała mniejsze znaczenie, wzrośnie rola dostępności tu i teraz. Sama lista strategicznych produktów się wydłuży: od leków, poprzez żywność, substancje chemiczne, aż po urządzenia medyczne.
Przenoszenie produkcji bliżej rynków zbytu będzie też dotyczyło innych produktów i współgrało z automatyzacją i robotyzacją. Oparta na nich produkcja nawet w krajach rozwiniętych nie będzie istotnie droższa, zwłaszcza że odpadną koszty logistyczne.