Wywołana pandemią panika rzeczywiście mija, choć na szczepionkę trzeba będzie czekać jeszcze co najmniej rok. Najważniejsze jest jednak to, że uruchomione zostały potężne mechanizmy recesyjne, o skali niewidzianej od niemal stulecia, które dominować będą w gospodarce przez wiele kwartałów, a może i lat. Trzęsienie ziemi rzeczywiście ustaje, ale formuje się już potężna fala tsunami.
Kosztowny lockdown
W ciągu ostatnich miesięcy widzieliśmy rzeczy niesłychane. Walcząc z pandemią, rządy krajów zachodnich wprowadziły ograniczenia swobody fizycznych kontaktów prowadzące do paraliżu wielu działów gospodarki. Można oceniać, że w każdym miesiącu lockdownu aktywność gospodarcza była niższa od stanu sprzed kryzysu o 20–30 proc.
Warto zwrócić uwagę, że z tak masowym ograniczeniem produkcji współczesna gospodarka jeszcze się w czasie pokoju nie spotkała. Obawy przed epidemiologiczną katastrofą i nacisk opinii publicznej spowodowały, że bez wahania podjęto działania o bezprecedensowej skali, uruchamiając pakiety rządowego wsparcia dla gospodarki warte 10–20 proc. PKB, powiększone o 5–30 proc. PKB gwarancji kredytowych dla firm.
Co się stanie, kiedy rządy odwołają zakazy? Rzecz w tym, że otwarcie gospodarki wcale nie oznacza powrotu do normalności, ale do stanu ciężkiej recesji. Decyduje o tym wiele czynników: recesja u partnerów handlowych, wzrost bezrobocia, ograniczenie dochodów, niepokój konsumentów, złe nastroje przedsiębiorstw.
Oczywiście lepiej, żeby PKB kurczył się w drugiej połowie roku o 5 proc., a nie o 25 proc., jak w czasie lockdownu. Z drugiej jednak strony należy się liczyć z tym, że nastroje gospodarcze w okresie recesji mogą ulec pogorszeniu. Lockdown był stanem wyjątkowym, o którym wiadomo było, że musi się szybko skończyć. Recesja będzie miała charakter bardziej długotrwały.