To sektor, którego działanie wkracza w obszar bezpieczeństwa państwa, jakości życia obywateli i powiększania się bądź ograniczania ubóstwa, zmian klimatu i innych zagrożeń dla środowiska. Chociaż problemy generowane przez sektor energetyczny dotyczą nas wszystkich, to jako obywatele daliśmy się przekonać, że nie powinniśmy się wtrącać do polityki energetycznej, bo to sfera zastrzeżona dla ekspertów. Czas to zmienić.
Debata nad przyszłością polskiej energetyki toczy się od wielu lat. Tyle że politycznie polega na wymianie ciosów między koalicją a opozycją o to, czy premier Ewa Kopacz (a wcześniej Donald Tusk) wróciła z brukselskiego szczytu klimatyczno-energetycznego z tarczą czy na tarczy. Innym elementem tej debaty jest publiczna wymiana poglądów między ekspertami zatrudnianymi przez spółki energetyczne na sponsorowanych przez nie konferencjach. To dyskusja przekonanych z przekonanymi, służąca pokazaniu, czego sektor oczekuje od decydentów.
Zmiana węglowego paradygmatu
Polska nie jest zawieszona w próżni i rewolucje dokonujące się za granicami wymuszą także zmianę paradygmatu rozwoju polskiej energetyki na niskoemisyjną. Przyczynia się do tego zarówno polityka energetyczno-klimatyczna, jak i jej narzędzia (ok. 20 proc. Funduszu Spójności na lata 2014–2020 ma być przeznaczonych na gospodarkę niskoemisyjną państw-beneficjantów). Niedawne porozumienie między Stanami Zjednoczonymi i Chinami w sprawie redukcji emisji gazów cieplarnianych wyznacza kierunek zmian na poziomie globalnym i oddala argument, że tylko Unia dba o klimat.
Polski rząd może jak dotychczas próbować zawracać kijem Wisłę i wciąż stawiać na węgiel, ale może też wykorzystać wzbierający nurt, by wydźwignąć gospodarkę na wyższy poziom rozwoju. Do tego potrzebna jest poprzedzona debatą umowa społeczna w sprawie polityki klimatyczno-energetycznej w Polsce.
Coraz wyraźniej staje się widoczne, że paradygmat wielkoskalowej energetyki węglowej w Polsce dobiega końca. Krajowy węgiel po 350 latach eksploatacji leży zbyt głęboko, aby jego wydobycie było opłacalne na globalnym rynku, a społeczeństwo już nie zgadza się na ponoszenie coraz wyższych kosztów nierentownego górnictwa. Według prognoz już w 2030 r. wydobycie węgla kamiennego w Polsce będzie mniejsze od jego importu, co oznacza, że na wyczerpaniu jest odwieczny argument o węglu jako gwarancie niezależności energetycznej Polski. Potrzebny jest nowy paradygmat.