Media oszalały z radości, inwestorzy giełdowi rzucili się po zakup akcji, premier ogłosił, że już na wiosnę pokonamy wirusa, minister zdrowia zaczął dywagacje na temat kolejności zaszczepiania. Raptem wszyscy przestali się martwić brakiem obsługi do respiratorów, ryzykiem załamania polskiej służby zdrowia, wyrzuconymi na śmietnik chryzantemami i podążającymi w ślad za nimi zbankrutowanymi firmami, gigantycznym wzrostem zadłużenia państwa i nieudolnością działania służb epidemiologicznych. To jasne, zmartwienia znikają, skoro jest szczepionka!
W centrali Pfizera na słynnej nowojorskiej 42. ulicy radość, na giełdzie też (po ogłoszeniu dobrej nowiny ceny akcji Pfizera wzrosły o 15 proc.). Według dyrektora generalnego firmy szczepionka na Covid-19 to „największy postęp medyczny ostatnich 100 lat". To oczywiście gruba przesada – sposób wytwarzania szczepionek na choroby wirusowe odkryto ponad 200 lat temu, choć znalezienie takiej na konkretnego wirusa jest często trudne, a czasem wręcz niemożliwe. Zaawansowane prace nad szczepionką na Covid-19, z udziałem dziesiątków tysięcy ochotników, prowadzi jednak obecnie wiele firm z USA, Europy i Chin, jest więc duża szansa na to, że w tym przypadku się uda w bardzo krótkim czasie jednego roku (normalnie trwa to wiele lat). I jeśli nawet Pfizer przesadza w ocenie znaczenia sukcesu naukowego, to zapewne mamy do czynienia z najbardziej cennym wynalazkiem medycznym w historii: wiosenny lockdown wraz z konsekwencjami kosztował świat utratę około 4 bilionów dolarów dochodu. Warto więc zapłacić nawet kilkadziesiąt miliardów dolarów, by nie doszło do powtórki. Jest taka nadzieja, i to silna.
Niestety, są i obawy. Pierwsza taka, że szczepionka może się okazać rozczarowaniem. Wirusy mutują, zmieniając swój kod genetyczny, więc może się okazać, że szczepienia będą nieskuteczne przeciw nowej odmianie Covid-19. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie.
Druga obawa to czas – choć jak zwykle tryskający optymizmem premier zapewnia, że będziemy mieli szczepionkę już w marcu, jest oczywiste, że w marcu w najlepszym razie będziemy mieli do dyspozycji minimalną ilość szczepionek, które prawdopodobnie nie uratują nas przed trzecią, wczesnowiosenną, falą pandemii. Można oczywiście mieć nadzieję, że sytuacja będzie opanowana do jesieni przyszłego roku. Ale to oznacza, że przed nami nadal wiele miesięcy dramatycznie trudnych czasów – i w szpitalach, i w firmach.
Ale i tak największa jest trzecia obawa. Jest szczepionka? Będzie już wiosną? Wspaniale, głośmy radosną nowinę, róbmy kolejne szopki z lądującymi antonowami, organizujmy znów wielkie wesela, przekonujmy, że zagrożenie minęło, odpuśćmy sobie służbę zdrowia, przestańmy się przejmować czarnym scenariuszem kolejnych fal pandemii.