Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego
Konflikt jest naturalnym stanem dla UE, bo liderzy państw mających różne interesy i instytucje mające różne uprawnienia grają pod własne korzyści. Z powodu obecnego sporu na poziomie unijnym rysuje się kilka scenariuszy, w tym taki, który znamy z przeszłości, ale Polski jeszcze wtedy nie było we Wspólnocie. Jeżeli nie będzie zgody co do budżetu w kolejnej perspektywie, to najpewniej czeka nas kilka miesięcy prowizorium budżetowego. Proceduralnie taki scenariusz jest przewidziany. Samo prowizorium to nie jest tragedia, ale politycznie nie jest to sukces żadnej ze stron. Budżety unijne na lata 1980, 1985, 1986 i 1988 zostały przyjęte dopiero w trakcie roku finansowego. W okresie od pięciu do sześciu miesięcy co miesiąc alokowane były środki odpowiadające 1/12 budżetu.
W przeszłości głównymi przyczynami braku porozumienia były przede wszystkim: konflikt między instytucjami unijnymi, brak odpowiedniego równoważenia budżetu i niewystarczające zasoby do pokrycia coraz większych potrzeb rozwojowych Wspólnoty. Dzisiaj do tej listy dochodzi kolejna: konflikt polityczny między krajami członkowskimi i KE. Opóźnienie w przyjęciu połączonych budżetów unijnych będzie o wiele poważniejsze dla krajów Południa, które potrzebują szybkiego zastrzyku gotówki. W prognozach dla Europy Środkowej założony jest start Fundusz Odbudowy od III kwartału 2021 r. To wówczas ma się rozpocząć proces stymulacji gospodarki na wyjściu z recesji. Jeżeli do tego czasu nie będzie decyzji o budżecie, obniży to długoterminową perspektywę wzrostu nie tylko dla całej Europy, ale też dla Polski i innych krajów regionu. Ryzyko prowizorium pojawia się w toku każdych negocjacji i jeżeli trwa kilka miesięcy, nie powoduje dużych problemów.
Gorzej, jeżeli będzie to dłuższy okres. 89 proc. Polaków badanych przez CBOS popiera członkostwo Polski w Unii, a zyski gospodarcze i społeczne przewyższają wszystkie koszty, nawet te związane z emigracją ponad 2 mln Polaków. Jak widzimy, brexit nie jest tak chwalebny, jakby sobie tego życzyły brytyjskie elity i powinien być nauczką dla wszystkich, którzy myślą o tym, by z Unii wyjść. —not. acw
Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan
Nie ma się co łudzić, że weto dla budżetu unijnego będzie w jakikolwiek sposób dla nas korzystne, że oznacza tylko przejście na mitycznie niegroźne prowizorium budżetowe. Prowizorium to nie budżet, takie rozwiązanie będzie kosztowało Polskę utratę konkretnych pieniędzy. Z kolei zablokowanie Funduszu Odbudowy wprost oznacza, że nie dostalibyśmy 60 mld euro, które są niezbędne do odbudowy gospodarki po pandemii. Ważne, że ten fundusz ma być uruchomiony bardzo szybko, już w przyszłym roku, i zostać wykorzystany w ciągu dwóch lat, przez co stanowić będzie wsparcie dla gospodarki właśnie w najtrudniejszym momencie. Najważniejsze jest to, że europejski budżet jest już uwzględniony w planach inwestycji publicznych, a więc i firm, które z tego żyją. Chodzi o przedsiębiorstwa, które budują infrastrukturę czy dostarczają konieczne do realizacji różnych projektów produkty i usługi. Tu każde przesunięcie, każde opóźnienie w funduszach UE, to bezpośrednie straty dla biznesu.