Polska przechodzi po ośmiu latach destrukcyjnych rządów PiS okres próby powrotu do zasad demokratycznego państwa prawa. Chaos „deformy” wymiaru sprawiedliwości oraz skrajnego zawłaszczenia przez jedną opcję polityczną mediów publicznych na skalę nieznaną nawet w realnym socjalizmie spowodował, że nowy rząd demokratycznej koalicji musiał przede wszystkim skupić się na tych dwóch obszarach, bez których uporządkowania państwo po prostu nie może funkcjonować.
Repolonizacja, czyli renacjonalizacja
Jednak największego spustoszenia intelektualnego rządy PiS dokonały w umysłach całej klasy politycznej w odniesieniu do naszej polityki gospodarczej. PiS rozpoczął demontaż gospodarki rynkowej, skrajnie upolityczniając jej instytucje, a następnie budował miraż coraz większej roli państwa w życiu gospodarczym jako coś bezwzględnie pozytywnego, czego nawet nie trzeba dowodzić.
Modnym sloganem stało się upaństwowienie sektora energetycznego czy repolonizacja banków. W polskich warunkach repolonizacja oznacza renacjonalizację, co brzmi już gorzej, dlatego to określenie się nie przyjęło. Samo głoszenie niemożliwej do udowodnienia tezy o wyższości własności państwowej nad prywatną w kraju, który doświadczył na własnej skórze „zalet” realnego socjalizmu, jest co najmniej niezrozumiałe.
Modnym sloganem stało się upaństwowienie sektora energetycznego czy repolonizacja banków. W polskich warunkach repolonizacja oznacza renacjonalizację
Poprzednia ekipa rządowa ze szczególną lubością upodobała sobie upaństwowienie banków, by zapewne w ten sposób mieć większą kontrolę nad finansowaniem swojej megalomanii inwestycyjnej w atmosferze pseudopatriotycznego uniesienia. Takie projekty, jak przekop Mierzei Wiślanej, budowa promów, państwowy holding spożywczy czy szczyt głupoty w postaci bloku węglowego w Ostrołęce (ale również w Azotach w Puławach), to tylko wierzchołek góry lodowej.