Polacy żyją rosnącymi konsekwentnie wykresami cen mieszkań w Polsce. Ale coraz głośniej słyszą doniesienia z Niemiec, gdzie już od wiosny 2022 r. trwa przecena nieruchomości czy też – jak chcą niektórzy – trwa uchodzenie powietrza z pękniętej bańki. Jeśli uważniej popatrzymy na niemiecki indeks cen nieruchomości EPX, to spadkami objęte są budynki starsze, a nie nowo wybudowane – w tym drugim przypadku ceny co najwyżej na chwilę się ustabilizowały, ale dalej są w trendzie rosnącym. W lutym br. za nową nieruchomość płacono 568 tys. euro, o prawie 5 proc. więcej niż rok i o ponad 8 proc. więcej niż dwa lata wcześniej. Za dom istniejący – czyli średnio 40-letni – 355 tys. euro, o 4 proc. mniej rok do roku i o 15 proc. mniej niż w szczycie w kwietniu 2022 r.
Czytaj więcej
Od 6,1 proc. we Wrocławiu do 36,5 proc. w Krakowie wzrosły w ciągu roku średnie ceny transakcyjne lokali z rynku wtórnego. Pierwszy kwartał br. przyniósł pewną stabilizację.
W Niemczech ceny mieszkań uwzględniają koszt ewentualnego remontu
Rzućmy okiem na kolejny wykres, tym razem z zeszłorocznego raportu ING „Zielona transformacja odciska piętno na niemieckim rynku nieruchomości”. Z analiz wynika, że kwestia efektywności energetycznej budynków zaczyna mieć coraz większe, dramatyczne wręcz konsekwencje dla wyceny nieruchomości. Ceny uwzględniają koszt potencjalnego remontu w celu poprawy efektywności.
W Polsce na razie mało kto na poważnie bierze świadectwa energetyczne, ale i nas czeka rewolucja wraz z implementacją dyrektywy budynkowej i podziałem nieruchomości na klasy
Według szacunków ING w 2023 r. wartość „wampira energetycznego”, czyli budynku z najniższą klasą H, była o średnio 45 proc. niższa od budynku z klasą A+. Rok wcześniej ta różnica wynosiła 36 proc. Już nawet klasa B oznaczała wartość niższą w 2023 r. o 28 proc.! W Polsce na razie mało kto na poważnie bierze świadectwa energetyczne, ale i nas czeka rewolucja wraz z implementacją dyrektywy budynkowej i podziałem nieruchomości na klasy.