Powtarzane za XIX-wiecznym rosyjskim pisarzem Michaiłem Sałtykowem-Szczedrinem powiedzenie „капитал приобрести и невинность соблюсти” w dość luźnym tłumaczeniu na polski brzmi: „rubelka zarobić i cnoty nie stracić”. I pasuje jak ulał do tego, jak Zachód zmaga się z ideą wykorzystania aktywów Kremla, zamrożonych zaraz po napaści Rosji na Ukrainę.
Rosja jako agresor powinna zapłacić za zniszczenia
Dla każdego, kto ma choć trochę empatii, już od początku tej wojny nie ulega wątpliwości, że Rosja powinna ponieść odpowiedzialność za napaść na sąsiada, za zabitych, zniszczone domy i infrastrukturę. Żadna kara życia ludziom nie zwróci, ale sfinansowanie odbudowy kraju przez agresora to minimum rekompensaty, jakiej ma prawo oczekiwać napadnięty naród.
Bank Światowy szacuje koszt odbudowy Ukrainy na ponad 400 mld dolarów. Zachód tymczasem zamroził 300 mld dolarów rezerw zagranicznych Banku Rosji. Do tego dochodzą zagraniczne majątki i aktywa finansowe firm oraz miliarderów rosyjskich związanych z reżimem Putina. Wystarczająco dużo, by sfinansować lwią część odbudowy Ukrainy, a wcześniej jej obronę przed Rosją.
Czytaj więcej
ONZ oszacowała koszt odbudowy zniszczonej przez rosyjską wojnę Ukrainy. Na dziś jest to 411 miliardów dolarów. Tyle mniej więcej wynosi wartość zablokowanych rosyjskich aktywów na świecie.
Idea, by w tym celu wykorzystać rosyjskie aktywa zagraniczne pojawiła się na naszych łamach i w apelach liderów międzynarodowej opinii publicznej natychmiast po napaści Rosji na Ukrainę. Ale mimo, że za miesiąc miną dwa lata od pełnoskalowej inwazji, zachodni decydenci nadal tego oczywistego — wydawałoby się - pomysłu jeszcze nie zrealizowali.