Coraz więcej Polaków jest zainteresowanych pracą dorywczą, w I kwartale tego roku już nawet co piąty z nas chciałby sobie dorobić na jakimś szybkim zleceniu. Z jednej strony to nie najlepszym sygnał, świadczący, że pogarszać się może kondycja naszym domowych budżetów. Przy wciąż wysokiej inflacji i rosnących kosztach życia, za którymi zwykle nie nadąża wzrost dochodów, coraz trudniej związać koniec z końcem. I w takiej sytuacji liczy się każde źródło dodatkowej gotówki, nawet jeśli jest to praca okazjonalna i na chwilę.
Czytaj więcej
Dodatkową dorywczą pracę planuje już ponad jedna piąta badanych mieszkańców Polski. Powód to wysokie koszty utrzymania. Pracodawcom będzie łatwiej wypełnić luki kadrowe?
Co ciekawe, zwykle pracy dorywczej chwytają się osoby młode, studenci czy bezrobotni. Ale skoro obecnie zainteresowanych jest tym ponad 20 proc. Polaków przebadanych przez agencji Tikrow, to znaczy, że o dorabianiu sobie coraz częściej myślą też prawdopodobnie ci, którzy mają stałą pracę i stałe wynagrodzenia, ale jest ono zbyt małe w relacji do potrzeb.
Praca w niepełnym wymiarze czasu to wręcz konieczność
Z drugiej jednak strony, nie ma co dramatyzować. Praca dorywcza jest popularna na całym świecie, a jej upowszechnienie się w Polsce to także wyraz elastyczności rynku pracy. Co prawda Polacy, nawet ci młodzi, wciąż najbardziej cenią sobie zatrudnianie na etat. Ale rośnie też grupa tych, dla których ważna swoboda, brak przywiązania do jednej firmy czy jednego miejsca, a także możliwość zdobywania doświadczenia w różnych dziedzinach. Co więcej, rozwój modelu pracy w niepełnym wymiarze czasu to wręcz konieczność – oczekują tego przykładowo kobiety (czy też mężczyźni), które chcą faktycznie łączyć rozwój zawodowy z rolą aktywnego rodzica.