Do tradycyjnych opóźnień, awarii, bałaganu w rozkładzie jazdy czy kiepskiego stanu taboru dołączyła lawina wypadków. A także, co równie groźne, mnożące się „nieautoryzowane” zatrzymywanie pociągów poprzez sygnał „radio-stop” wysyłany podobno w towarzystwie nagrań rosyjskiego hymnu i przemów Putina. Są to rzeczy, których – jak sami przyznają – nie pamiętają najstarsi kolejarze.
Hakerzy żartownisie? Należy to z góry wykluczyć. Żyjemy w niebezpiecznym świecie, w którym przypadki stały się rzadkością. Trudno przyjąć, żeby polska kolej, nawet mimo swego nie najlepszego stanu, sama z siebie i tak nagle znalazła się w obliczu poważnego kryzysu.
Czytaj więcej
Pociągi coraz częściej wykolejają się, wjeżdżają na zły tor, teraz nawet zatrzymują bez powodu. PKP przestaje panować nad organizacją ruchu pociągów.
Tak, kryzysu. Co prawda w Białymstoku zatrzymano podejrzanych o wysyłanie „radio-stopów", ale jeżeli seria innych dziwnych zdarzeń potrwa, opinia publiczna będzie miała prawo do poważnego niepokoju. Co tak naprawdę się dzieje? Czy na kolei rzeczywiście jest bezpiecznie? Kim są zatrzymani? Czy do jednego z najważniejszych systemów bezpieczeństwa na kolei mógł się wedrzeć obcy wywiad? A inne systemy, nie tylko kolejowe, są na pewno dobrze chronione?
Może wydawać się dziwne, że takie pytania trzeba sobie zadawać w kraju, w którym na każdym kroku rządzący podkreślają swoje osiągnięcia w zapewnianiu bezpieczeństwa Polakom. Więcej – przecież zaledwie parę dni temu PiS w swoim haśle wyborczym dało gwarancje takiego bezpieczeństwa na przyszłość. W tym kontekście do dzisiejszej sytuacji na kolei właściwie nie miało prawa dojść. Tymczasem mamy poczucie niepewności, nie wiadomo, co przyniosą kolejne dni i czy chaos będzie się pogłębiał, co swoją drogą może stać się dla rządzących poważnym politycznym kłopotem.