PiS jak ognia boi się przypięcia łatki ugrupowania, które podnosi podatki. Ochoczo wskazuje obniżkę dolnej stawki PIT oraz mocną podwyżkę kwoty wolnej i progu, stosowanych do wyliczania tego podatku. Problem w tym, że te ruchy nie równoważą innych działań i rozwiązań, które pustoszą budżety domowe. Te można długo wymieniać. Poczynając od najbardziej dotkliwej wysokiej inflacji i zapisanej w Polskim Ładzie „reformy” składki na ubezpieczenia zdrowotne czy cofniętej wbrew obietnicom obniżki podstawowej stawki VAT z 23 do 22 proc. Trzeba pamiętać o wyższej akcyzie na alkohole i wyroby tytoniowe. I o opłacie paliwowej.
To wszystko odczuwalne podwyżki obciążeń, ale nadal stanowią tylko wycinek całości. Rekordowo w górę idą za rządów PiS-u płacone przez małych przedsiębiorców podatki i składki na ZUS. A także abonament telewizyjny. Są też nowe podatki i opłaty. Weźmy opłatę emisyjną od paliw. Albo podatek bankowy. No i cukrowy. Jest tego zdecydowanie więcej.
PiS-owi ciągle mało. Właśnie pojawiło się jego nowe dziecko – Fundusz Ochrony Rolnictwa. Ma wspierać finansowo rolników, którzy dostarczyli mleko, mięso, zboże czy warzywa do skupu, ale ten im nie zapłacił, bo upadł. Składki w wysokości ułamka wartości nabytych produktów mają pochodzić od przetwórców, którzy przecież – to pewne jak w banku – przerzucą je na rolników. A ci już to wiedzą i nową opłatę nazywają nałożonym na nich parapodatkiem.
Do Funduszu mają trafiać dziesiątki milionów złotych rocznie, w części także z budżetu państwa, ale wcale nie wiadomo, czy pomogą potrzebującym ze względu na ciągnące się u nas latami postępowania upadłościowe. Przeciwnicy nowego funduszu twierdzą, że zanim rolnik, który nie dostanie pieniędzy za swoje produkty, otrzyma pomoc z Funduszu Ochrony Rolnictwa, sam może zbankrutować. Słychać też głosy o wypaczeniu dawnej idei funduszu stabilizacji dochodów rolniczych. I o wykrzywionej solidarności, która zmusi tych, radzących sobie ciut lepiej, do wspierania tych, którym nie idzie.
Dyskusje i spory pewnie będą trwały długo, bo nowy Fundusz (więc i nowy parapodatek), jak to dziś dzieje się nagminnie, wprowadzono bez szerszych konsultacji z zainteresowanymi.