Rolnicy o Funduszu Ochrony Rolnictwa: abolicja dla cwaniaków

Półtora miesiąca po starcie wartego dziesiątki milionów Funduszu już nawet rolnicy wiedzą, że sami do niego dołożą.

Publikacja: 18.08.2023 03:00

Od początku lipca działa Fundusz Ochrony Rolnictwa mający wspierać finansowo rolników

Od początku lipca działa Fundusz Ochrony Rolnictwa mający wspierać finansowo rolników

Foto: Bloomberg

Od początku lipca działa Fundusz Ochrony Rolnictwa mający wspierać finansowo rolników, którzy dostarczyli mleko, mięso, zboże czy warzywa do skupu, ale ten im nie zapłacił, bo upadł. Składki równe 0,125 proc. wartości netto nabytych produktów rolnych mają pochodzić od przetwórców.

Nowy fundusz nie budzi kontrowersji jedynie w zaangażowanych w jego budowę instytucjach. Parapodatek, abolicja dla cwaniaków, karykaturka funduszu stabilizacji rolnictwa – to epitety, którymi ten przedwyborczy dar dla rolników określają same zainteresowane nim branże.

Rolnicy, przetwórcy mięsa, mleka, politycy i ekonomiści rolnictwa mówią, że to nie zadziała. – Zanim rolnik zdąży skorzystać ze wsparcia funduszu, jeśli mu ktoś nie zapłaci, to sam zdąży zbankrutować – komentuje Marek Sawicki, były minister rolnictwa.

Pytanie o koszty

Na rozruch Fundusz dostanie z budżetu 50 mln zł w tym roku i nawet 100 mln zł w przyszłym. Ale przede wszystkim mają nań uiszczać składki przetwórcy żywności. Zdaniem pomysłodawców tworzy to swego rodzaju fundusz solidarności wśród rolników.

Czytaj więcej

Piotr Skwirowski: PiS-owi mało nowych podatków

– Celem zasadniczym Funduszu Ochrony Rolnictwa jest stworzenie możliwości prawnych gwarantujących producentom rolnym rekompensatę z tytułu utraty przychodów z prowadzonej przez nich działalności rolniczej w przypadku upadłości nabywców produktów rolnych – mówi Juliusz Bolek, zastępca dyrektora generalnego ds. komunikacji z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, instytucji mającej zarządzać nowym Funduszem. – Ze środków finansowych Funduszu rekompensaty mogą być przyznawane jedynie producentom rolnym, którzy nie otrzymali zapłaty za produkty rolne zbyte podmiotowi skupującemu, który stał się niewypłacalny – dodaje.

Pierwsze wnioski o rekompensatę rolnicy poszkodowani w ubiegłym roku będą mogli składać już za dwa tygodnie, od początku września.

Zdaniem sceptyków powszechna składka na nowy fundusz wprowadza odpowiedzialność zbiorową i zwalnia rolników z obowiązku rzetelnego sprawdzania kontrahentów. Liczba ryzykownych rozwiązań w tym przedsięwzięciu jest długa. Zaczynając od pytania, czy sam fundusz jest potrzebny, a dofinansowanie z budżetu nie za wysokie jak na nikłą liczbę upadłości?

Czytaj więcej

Kryzys po cichu uderza w zakłady mleczarskie. Pozbawił je zysków

Jak wyliczył Allianz Trade, w samym marcu opublikowano wprawdzie informacje o niewypłacalności aż 44 producentów rolnych, ale w tej liczbie było aż 80 proc. prowadzących chów i hodowlę zwierząt. Problemy z płynnością zgłosiło tylko siedmiu przetwórców żywności.

Niewypłacona nadwyżka z 50 mln zł budżetowego dofinansowania nowego Funduszu ma wrócić do resortu rolnictwa. Jednak pytania o pieniądze pozostają, bo KOWR przejmie 2,5 proc. z wpłat na Fundusz na swoje koszty administracyjne. Na ile może liczyć? Według pierwotnej oceny skutków regulacji ustawy przy pierwszej wersji wysokości opłat na poziomie 0,25 proc. spodziewano się wpłat w wysokości 167 mln zł. Po ścięciu składki do 0,125 proc. mogą one wynieść ponad 83 mln zł, więc KOWR może się spodziewać 2 mln zł na własne wydatki. Co ma tyle kosztować, skoro KOWR ma już struktury i zatrudnia ponad 2 tys. pracowników? Na to pytanie ośrodek nie odpowiedział.

Problemem może być zbyt długa procedura uzyskania wsparcia z Funduszu. – PiS zrobił z tego karykaturkę, stworzono fundusz oddłużeniowy, który w praktyce nie zafunkcjonuje, a rolnicy i przetwórcy są niechętni, bo wkład [składka – red.] pomniejszy ich dochody – mówi Marek Sawicki. I tłumaczy, że rolnik musi mieć orzeczenie sądu o upadłości skupu, by uzyskać wsparcie z Funduszu, a procesy upadłościowe w Polsce trwają nawet 3–5 lat. – Po tylu latach gospodarstwo samo zdąży zbankrutować – mówi były minister. Jego zdaniem Fundusz powinien szybko wypłacać wsparcie, a potem sam dochodzić roszczeń.

Czytaj więcej

Import zboża, warzyw i drobiu z Ukrainy niepokoi Polaków, ale możemy zarobić

Kolejne pytanie: kto faktycznie poniesie ciężar składek? – Oczywiście, że to parapodatek. Ten Fundusz rolnikom nic nie da, poza tym, że to oni zapłacą, bo skupy przerzucą koszty na nich – mówi Arkadiusz Artyszak, kierownik katedry agronomii w Instytutcie Rolnictwa SGGW. – Moim zdaniem firmy skupowe będą tylko pośrednikiem w przekazywaniu pieniędzy – dodaje.

– Ja jestem rolnikiem i wcale mi to nie jest na rękę. To będą przejadane pieniądze, a mi będzie to potrącane z każdej sprzedanej partii zboża – mówi Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. – To furtka dla różnych malwersantów, abolicja dla cwaniaków – mówi. Dodaje, że sytuacje losowe się zdarzają, ale zwykle wcześniej wiadomo, że interes z daną firmą jest niepewny.

Według naszych rozmówców istnieje realne ryzyko, że Komisja Europejska uzna to wsparcie z Funduszu za niedozwoloną pomoc publiczną.

Czytaj więcej

Spada sprzedaż nowych maszyn rolniczych. Niepewność gasi zapał do inwestycji

Ryzyko nadużyć

Kolejny zarzut: rolnicy będą się wspierać „solidarnie”, niezależnie od branży, co bardzo się nie podoba przetwórcom z bardziej dochodowych specjalizacji.

– Jest to fundusz solidarnościowy, na który płacić będą wszystkie sektory i korzystać także wszystkie. To znaczy, że sektor mleczny, który – jak liczyliśmy – będzie największym płatnikiem na Fundusz, może z niego otrzymać zero złotych, jeśli na skutek nierzetelności jakichś podmiotów skupujących np. zboże tamci rolnicy zostaną poszkodowani i pierwsi złożą wnioski o płatność – mówi Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka.

Jej zdaniem Fundusz nie dość, że nie rozwiąże problemu nieuczciwych kontrahentów, to jego istnienie może zachęcać do patologii. Jest ryzyko, że będą powstawały kilkudniowe spółki, które z założenia nie zapłacą rolnikom, a spowodowane przez nie straty pokryje Fundusz.

Maliszewska zauważa, że częściowo zdejmuje on ciężar odpowiedzialności za zarządzanie własną firmą. – Żaden fundusz ochrony rolnictwa nie zastąpi mądrego zarządzania. Tu trzeba myśleć strategicznie i długofalowo, a nie nastawiać się, że jak mi nie wyjdzie, to pójdę do ministra czy Funduszu po pieniądze – mówi Maliszewska.

Od początku lipca działa Fundusz Ochrony Rolnictwa mający wspierać finansowo rolników, którzy dostarczyli mleko, mięso, zboże czy warzywa do skupu, ale ten im nie zapłacił, bo upadł. Składki równe 0,125 proc. wartości netto nabytych produktów rolnych mają pochodzić od przetwórców.

Nowy fundusz nie budzi kontrowersji jedynie w zaangażowanych w jego budowę instytucjach. Parapodatek, abolicja dla cwaniaków, karykaturka funduszu stabilizacji rolnictwa – to epitety, którymi ten przedwyborczy dar dla rolników określają same zainteresowane nim branże.

Pozostało 92% artykułu
Rolnictwo
Ukraińscy rolnicy zbiorą więcej pszenicy w 2025 roku. Rosyjscy mają problem
Rolnictwo
Komisja Europejska oceniła ukraińskie rolnictwo. Na razie jest „dwója”
Rolnictwo
Saudyjczycy buszują w rosyjskim zboż. Przejmują kontrolę nad rolnictwem
Rolnictwo
Anna Zalewska: Zrównoważone rolnictwo jest bliskie naszej strategii
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rolnictwo
Wieprzowina wkrótce może drożeć