Dach przecieka… i pieniążków nie ma. Może by jednak poprosić św. Mikołaja o prezenty… – mruknął tata, zerkając ukradkiem w stronę rządzącego niepodzielnie w domu seniora dziadka. Ale skłócony z Mikołajem dziadek albo drzemał, albo udał że nie słyszy.
– W dachu dziura, a opał coraz droższy – dodali domownicy. – Może zdarzy się cud?
No i proszę, jak to w Boże Narodzenie, cud się zdarzył! W nocy coś huknęło, łupnęło, z komina buchnął dym, a z jego głębi zaczęły dochodzić jakieś nieartykułowane dźwięki.
Zaciekawieni domownicy zebrali się wokół komina, a kuzyn wsadził głowę do środka i jakby zaczął z kimś rozmawiać. Po chwili, cały w sadzy, wyczołgał się do pokoju i rzekł: – To św. Mikołaj. Ma dla nas worek prezentów, smołę, narzędzia, i oczywiście kasę.
A to się tata ucieszył! Będą prezenty! Naprawi się dach! A to będą huczne i wesołe święta! Ale wiecznie skłócony z tatą stryjek pokręcił sceptycznie głową i pyta: