Druga fala pandemii dla wielu firm jest jeszcze trudniejsza niż wiosenny lockdown – jak sobie z nią radzi PKP Energetyka?
Jesteśmy mocniejsi o doświadczenia z wiosennej fali. Większość wypracowanych wtedy mechanizmów – w tym sposób organizacji pracy brygad czy ograniczenia bezpośrednich kontaktów – mogliśmy przenieść na działania, które podjęliśmy jesienią. I poszło nam to dużo sprawniej niż wiosną. Jako zarządca infrastruktury krytycznej musieliśmy zabezpieczyć operacje w terenie, gdzie nie ma możliwości przejścia na pracę zdalną.
Co dzisiaj jest największym wyzwaniem dla firmy?
Jeszcze przed miesiącem obserwowaliśmy duży wzrost zachorowań i zastanawialiśmy się, jak w tej sytuacji ustawić pracę brygad. Na szczęście teraz w całym kraju liczba zachorowań spadła i jesteśmy już dużo spokojniejsi o zapewnienie ciągłości operacji. Widzimy też, że w czasie pandemii sprawdza się model, w którym funkcjonujemy już od dawna – pięć lat temu postawiliśmy na organizację pracy, która bazuje na konsolidacji zespołów pracowników. O ile kiedyś przydzielano zespołom niewielkie odcinki, o tyle teraz operują one na większych obszarach. Dzięki temu są dużo bardziej elastyczne i mobilne. Nowa organizacja pracy pozwoliła nam bardzo sprawnie przejść przez tegoroczne zawirowania. Sprawdziła się też cyfryzacja procesów, na którą od paru lat kładziemy bardzo mocny nacisk. Większość spraw można procedować zdalnie. Covid-19 potwierdził, że wybraliśmy dobry kierunek rozwoju. Dzięki cyfryzacji panujemy też nad biznesem – jesteśmy opomiarowani i mamy systemy, które pozwalają w trybie dziennym monitorować różne wskaźniki, w tym liczbę L4 i dostępność łańcucha dostaw. Jest to kluczowa kwestia w czasie pandemii, gdyż pozwala szybko reagować w razie potrzeby. Tym bardziej że liczymy się z tym, że po Nowym Roku nastąpi kolejny wzrost zachorowań. Jesteśmy na to przygotowani.
O ile wiem, również podczas pierwszej fali pandemii PKP Energetyka zawczasu przygotowała się do jej wybuchu?