Fundusz Pracy czy państwa

Fundusz zamienił się w skarbonkę opatrzoną napisem „stłuc w razie potrzeby". Przy czym politycy tłuką ją niemiłosiernie z coraz większą częstotliwością.

Publikacja: 23.11.2017 21:00

Fundusz Pracy czy państwa

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Politycy czynią to, gdy nie mają pomysłu na sfinansowanie swoich koncepcji, gdy nieoczekiwanie „za pięć dwunasta" wychodzi manko. Coraz częściej – gdy mają taki kaprys. To zły i szkodliwy proceder. Niestety, zmarnowano kolejną okazję, by go zakończyć, przenosząc złe praktyki zarządzania państwowymi funduszami celowymi również na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

„Czy świat pracy może złożyć ofiarę w wysokości 1 proc. od zarobków na rzecz głodujących kolegów?" – pytał w 1933 r. poseł Zygmunt Sowiński w trakcie sejmowej debaty nad pierwszą w polskiej historii ustawą o Funduszu Pracy (FP).

Zapewne mieściło się w granicach wyobraźni ówczesnego ustawodawcy, desperacko poszukującego sposobów na złagodzenie skutków wielkiego kryzysu, że sposób finansowania ustanowionego przez niego funduszu – zasilanego, poza składkami, również wpływami z tytułu opłat m.in. od cukru, piwa czy żarówek elektrycznych – z upływem czasu może ulegać znacznym zmianom. Czy ktokolwiek jednak podejrzewał wtedy, jak fantastycznie odległe od pierwotnych będą cele, na które przeznaczane będą środki z FP?

Każdy kolejny miesiąc przynosi nowe dowody na poparcie tezy, iż nie ma we współczesnej Polsce takiej operacji finansowej, która nie może zostać dokonana na funduszu celowym, jakim jest FP. Skąd biorą się na to pomysły? Najpierw w którymś z resortów musi pojawić się plan wprowadzenia nowego rozwiązania, skutkującego – jak to zwykle bywa w takich przypadkach – zwiększonymi wydatkami. Takie inicjatywy rzadko spotykają się z życzliwym przyjęciem Ministerstwa Finansów, pilnującego pękającego w szwach budżetu państwa.

Odmowa nie skłania jednak zdeterminowanego projektodawcy do porzucenia ambitnych zamierzeń. Zaczyna rozglądać się za alternatywnymi sposobami ich sfinansowania. Wtedy jego uwaga musi niechybnie skierować się ku najsmakowitszemu kąskowi w całym sektorze finansów publicznych, czyli FP. Dysponuje on bowiem rocznymi wpływami ze składki płaconej przez pracodawców: prawie 11 mld zł, a także blisko 8 mld zł zakumulowanych aktywów. Co więcej, nie jest to fundusz deficytowy.

Na pieniądze FP już dawno ostrzono sobie zęby. We wrześniu 2007 r. śp. Zbigniew Religa, ówczesny minister zdrowia, przedstawił projekt ustawy zakładający przekazanie na rzecz NFZ połowy składki na FP. Ostatecznie zwyciężał jednak zdrowy rozsądek i takie pomysły lądowały w koszu. Do czasu. Precedensem było wykorzystanie w 2009 r. środków FP do finansowania staży podyplomowych i szkoleń podyplomowych lekarzy i pielęgniarek. Oczywiste jest, że taki wydatek powinien zostać pokryty z budżetu centralnego, lecz trudna sytuacja finansów publicznych wynikająca ze światowego kryzysu posłużyła jako pretekst do naruszenia tej fundamentalnej zasady.

Jak można było się spodziewać, ta podyktowana potrzebą chwili prowizorka okazała się być niezwykle trwała. Nawet uchylenie nałożonej w stosunku do Polski procedury nadmiernego deficytu przez Unię Europejską nie skłoniło polskiego rządu do przywrócenia normalnego stanu rzeczy.

Decydentom z biegiem czasu coraz łatwiej przychodzi wyjmowanie z FP pieniędzy na zadania sprzeczne z celami, do których realizacji został powołany. Gdy pod koniec ub.r. pilnie podjęto decyzję o uruchomieniu programu „Za życiem", oczywiście postanowiono, że będzie on w istotnej mierze finansowany z FP.

2 listopada ub.r. ów tajny rządowy projekt ustawy trafił do Sejmu, w ciągu dwóch dni odbyły się trzy czytania, prace w komisjach oraz uchwalono go w obu izbach parlamentu. Mimo wymogu konsultacji społecznych rządowych projektów legislacyjnych, zarówno pracodawcy, jak i związki zawodowe nie miały możliwości wyrażenia opinii, zanim projekt został ostatecznie przegłosowany. A z pewnością obie strony dialogu społecznego miałyby sporo do powiedzenia – właśnie w związku z wykorzystaniem środków FP, na który płacą pracodawcy, i z którego powinni korzystać bezrobotni.

Później było już tylko gorzej. W tym roku z Funduszu Pracy zwiększono np. dofinansowanie wynagrodzeń asystentów rodziny o kolejne 70 mln zł rocznie, a 250 mln zł skierowano na program Maluch+.

Rosnąca częstotliwość zmian przeobrażających Fundusz Pracy we własną karykaturę nie pozwala z optymizmem prognozować kierunku, w którym będzie on ewoluował. Stale mówi się o planach przeznaczenia jego środków na szkolnictwo zawodowe oraz dopłaty do dodatkowych, dobrowolnych składek emerytalnych. Nie sposób przewidzieć, jakie pomysły mogą pojawić się w nieodległej przyszłości.

Pozytywnych zmian, przywracających normalność w funkcjonowaniu Funduszu nie było od blisko dekady. Sprawy zaszły zbyt daleko, by punktowe korekty mogły zaradzić nawarstwionym odstępstwom od fundamentalnych reguł.

Niezbędna jest systemowa reforma Funduszu Pracy, która uporządkuje zakres jego zadań i uczyni je spójnymi, pozwalając na dostosowanie struktury wydatków oraz wykorzystywanych instrumentów do bieżącej sytuacji na rynku pracy. Tak, by ofiara świata pracy rzeczywiście była tym, czym być powinna.

Autor jest głównym ekonomistą Pracodawców RP

Politycy czynią to, gdy nie mają pomysłu na sfinansowanie swoich koncepcji, gdy nieoczekiwanie „za pięć dwunasta" wychodzi manko. Coraz częściej – gdy mają taki kaprys. To zły i szkodliwy proceder. Niestety, zmarnowano kolejną okazję, by go zakończyć, przenosząc złe praktyki zarządzania państwowymi funduszami celowymi również na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

„Czy świat pracy może złożyć ofiarę w wysokości 1 proc. od zarobków na rzecz głodujących kolegów?" – pytał w 1933 r. poseł Zygmunt Sowiński w trakcie sejmowej debaty nad pierwszą w polskiej historii ustawą o Funduszu Pracy (FP).

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację