Kryzys demograficzny jest jednym z głównych wyzwań dla Polski. Szybkie starzenie się społeczeństwa i kurcząca się populacja mogą sprawić, że zostaniemy starzy, zanim staniemy się bogaci. Nigdy nie dogonimy Zachodu. Żeby temu zapobiec, Polska powinna przyjąć sobie za cel otwarcie na wysoko wykwalifikowaną imigrację i zwiększenie populacji do co najmniej 40 mln w 2050 r.
Jeśli nie zmienią się trendy, to wedle prognoz Komisji Europejskiej (KE) do 2050 r. ludność w Polsce spadnie do 34 mln, a liczba Polaków w wieku produkcyjnym skurczy się o ponad 5 mln. Udział emerytów w populacji wzrośnie z mniej niż 1/5 teraz do prawie 1/3, a połowa ludności (i jeszcze większa część wyborców) będzie miała ponad 50 lat. Malejąca wielkość populacji i jej starzenie się spowoduje znaczne spowolnienie wzrostu gospodarczego. KE prognozuje, że bez uwzględnienia napływu imigrantów tempo potencjalnego wzrostu polskiego PKB per capita spadnie z 3,5 proc. teraz do tylko 1,3 proc. rocznie w 2050 r., mniej niż nawet w Niemczech.
Tempo wzrostu gospodarczego spadnie, bo obniży się proporcja liczby pracujących Polaków do całego społeczeństwa, spadną inwestycje, bo z powodu zmniejszającej się liczby potencjalnych klientów firmy nie będą miały bodźców, by inwestować. Zwolni tempo wzrostu innowacji i wydajności pracy, bo emeryci w Ciechocinku raczej nie wymyślą nowego „Wiedźmina". Zwiększą się wydatki publiczne o 4 proc. PKB do 2070 r. według prognoz KE, bo trzeba pokryć dodatkowe koszty ochrony zdrowia i opieki nad starszymi i wyższe koszty związane z wypłatą minimalnych emerytur (według szacunków Joanny Tyrowicz z UW mogą one objąć 70 proc. urodzonych na początku III RP). W efekcie coraz wolniejszego wzrostu nasz poziom dochodu nie przekroczy 80 proc. dochodu Niemców. Na zawsze zostaniemy biedniejsi od zachodnich sąsiadów i reszty Zachodu.
Przykład Japonii, która jest liderem starzenia się krajów rozwiniętych (jedna trzecia jej populacji jest w wieku emerytalnym), pokazuje, że starzenie się społeczeństwa dobrobytowi nie sprzyja: w ostatnich 20 latach PKB na mieszkańca Japonii rósł w tempie 0,6 proc. rocznie, kiedy np. w Niemczech, kraju o dużo wyższym napływie imigrantów, rósł w tempie blisko 1,0 proc.
W rezultacie, średni dochód Japończyków uwzględniający siłę nabywczą w relacji do Niemiec spadł poniżej 80 proc. i według prognoz będzie spadał dalej. Kilka lat temu Japończyków pod względem poziomu dochodu po raz pierwszy w historii przegonili Koreańczycy. Dochód przeciętnego Polaka jest też dzisiaj już tylko o około 20 proc. niższy niż w Kraju Kwitnącej Wiśni. Do końca tej dekady możemy dogonić japoński poziom dochodów (choć nie poziom majątku, rozwoju infrastruktury czy jakości życia) i stać się „drugą Japonią". Oczywiście, wiele czynników wpłynęło na wolniejszy wzrost w Japonii, ale pogarszająca się demografia była częścią tego procesu.