W Gdańsku mieszkania o powierzchni do 35 mkw. w I kw. były wyceniane średnio na 15,9 tys. zł/mkw. To o 21 proc. więcej niż w I kw. 2023 r. Zarówno lokale średniej wielkości, jak i duże są wyceniane przeciętnie na 12,5 tys. zł/mkw. (wzrost o 17 i 15 proc.). W Poznaniu kawalerki są oferowane po średniej cenie ponad 12,6 tys. zł za mkw. (16-proc. wzrost), lokale od 35 do 60 mkw. – na niespełna 11,4 tys. zł (19-proc.), a lokale większe niż 60 mkw. – na 10,3 tys. zł/mkw. (20-proc.).
W Łodzi najmniejsze mieszkania zdrożały o 23 proc. r./r., średnio do niemal 10,2 tys. zł/mkw., lokale 35–60-metrowe są droższe niż przed rokiem o 23 proc., średnia cena to ponad 8,9 tys. zł/mkw., a ponad 60-metrowe – o 14 proc., to ok. 8,5 tys. zł/mkw. W Katowicach małe lokale są wyceniane na 11 tys. zł/mkw. (27-proc. wzrost), średnie: na ponad 9,2 tys. zł (28-proc.), a duże: na ponad 9,1 tys. zł (22-proc.).
Dariusz Skłodowski z katowickiego oddziału Power Invest zwraca uwagę, że ceny kawalerek w aglomeracji śląskiej mogą się diametralnie różnić.
– W Katowicach wahają się od 7,5 do nawet 11,5 tys. zł/mkw. Za mieszkanie w największym mieście aglomeracji trzeba więc zapłacić nawet ponad 400 tys. zł – wskazuje. – W Gliwicach ceny nie są o wiele niższe, za to bardziej stabilne, osiągają maksymalny pułap 10 tys. zł/mkw. Pojawiają się oferty kawalerek za 480 tys. zł, ale można też znaleźć bardzo ładne lokale w cenie 300 tys. zł. Mówię o rynku wtórnym. Mieszkania od dewelopera bardzo często są droższe nawet o 2–3 tys. zł za mkw., a do tego dochodzi koszt wykończenia, nawet 100 tys. zł.
Ruch na rynku mieszkań nie zamarł
Pośrednik Power Invest potwierdza, że klienci zamiast kawalerek często wybierają mieszkanie dwu-, trzypokojowe, płacąc za nie niewiele więcej. – Ale na prestiżowe małe mieszkania zawsze będzie popyt – zastrzega. – Często kupują je inwestorzy chcący ulokować kapitał.
Rząd pracuje nad programem kredytów #NaStart. Uprzywilejowane mają być wielodzietne rodziny. Dla singli warunki kredytowania mają być gorsze. Jak mówi Joanna Lebiedź, po zapowiedzi programu rynek nieruchomości nieco wstrzymał oddech. – Nie można jednak powiedzieć, że ruchu nie ma. Zawsze są gracze, którzy z różnych powodów muszą dokonać transakcji, niezależnie od koniunktury, czasem też ze stratą, byle „na już” – mówi ekspertka. – Oczywiście, mamy sytuację zaburzenia, ingerencji. Rynek nieruchomości czeka na kolejny już program naprawczy (po TBS-ach, „Rodzinie na swoim”, „Mieszkaniu dla młodych”, „Bezpiecznym kredycie 2 proc.”). Nowy program ma wspierać większe rodziny, co będzie mieć wpływ na sprzedaż większych nieruchomości. Poprzedni program („Bezpieczny kredyt 2 proc.”) rozhulał rynek nieruchomości mniejszych i tańszych – przypomina.