W Izbie Cywilnej starzy sędziowie stracili przewagę, a to chyba oni opóźniali wydanie uchwały frankowej.
Trzech nowych sędziów zostało powołanych właśnie do Izby Cywilnej SN i będzie ich tam 14 przy 13 ze starego nadania, które nie może się już zwiększyć.
Tymczasem Izba Cywilna od ponad roku nie jest w stanie rozwiązać chyba najważniejszej kwestii orzeczniczej przed jaką stoi, to jest odpowiedzieć na sześć pytań, na które czekają setki tysięcy frankowiczów.
Zadała je pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Manowska, a dotyczą określenia zasad unieważniania umów frankowych, sposobu oceny roszczeń obu stron po rozstaniu. To jest, czy w przypadku nieważności umowy kredytowej powstają odrębne roszczenia za spełnione świadczenia na rzecz drugiej strony, czy tylko jedno o zapłatę nadwyżki. Kolejne pytanie dotyczy momentu przedawnienia roszczeń i jest najważniejsze: czy banki mogą żądać wynagrodzenia za korzystanie z tych pieniędzy. Gdyby SN orzekł na niekorzyść banków, koszty unieważniania kredytów byłyby liczone w dziesiątkach miliardów zł.
Przy pierwszym podejściu całej Izby Cywilnej SN (sędziowie stawili się w komplecie, wszak to ich obowiązek) przyjęli oni rodzaj kompromisu, że Izba zasięgnie opinii u RPO, rzecznika finansowego, NBP, KNF, a nawet rzecznika praw dziecka. Ale na kolejnym posiedzeniu stara większość Izby postanowiła przed podjęciem uchwały skierować jeszcze pytania prejudycjalne do TSUE, niedotyczące bezpośrednio kwestii frankowych, ale czy po reformach PiS ta Izba, złożona w znacznej części z nowych sędziów, ma prawo orzekać.