Przyjechał pan do Polski na cztery koncerty ze swoim kwartetem, ale tym razem towarzyszą też panu węgierscy muzycy folkowi. Jak doszło do tej współpracy?
Dostałem zaproszenie od węgierskiej instytucji kultury Müpa Budapest, która organizuje koncerty muzyków z całego świata, wykonujących muzykę klasyczną, współczesną, jazz i world music. Szczególne znaczenie ma dla nich współpraca pomiędzy artystami węgierskimi z kręgu muzyki tradycyjnej a muzykami amerykańskimi, inspirująca do tworzenia oryginalnych wydarzeń. Zainteresowało mnie to, ponieważ od kiedy pamiętam, lubię słuchać najróżniejszej muzyki, kocham ją bez względu na to, jaki styl czy region świata reprezentuje. Nie analizuję melodii, zmian akordów czy innych aspektów formalnych, po prostu wczuwam się w nią. Nigdy wcześniej nie grałem z artystami węgierskimi, na dodatek wykonującymi muzykę tradycyjną. Pomyślałem więc: „OK. Zróbmy coś innego”.
Czytaj więcej
Europejskie tournee kwartetu saksofonisty Branforda Marsalisa będzie miało cztery przystanki w Polsce: 21.10 - Wrocław NFM, 22.10 – Warszawa Roma, 23.10 Poznań Sala Ziemi i 27.10 – Katowice NOSPR.
Co Branford Marsalis robił w pandemii
Czy strona węgierska przekazała panu, co chciałaby osiągnąć?
Najpierw dostałem nagrania ich zespołów i solistów do posłuchania. To było tuż przed pandemią, więc szybko się okazało, że mam na to dużo czasu. Szukałem też nagrań na YouTubie. Trwało to codziennie przez półtora roku, zanim osłuchałem się na tyle, że moja głowa nasiąknęła tą muzyką. Wtedy zabrałem się za aranżowanie oryginalnych węgierskich utworów do tego projektu i pisanie własnych. Zasugerowałem Müpa Budapest, z kim chciałbym zagrać. Przed występem w Budapeszcie mieliśmy tylko dwie próby mojego kwartetu z węgierskimi muzykami. Natomiast daliśmy wtedy tylko jeden koncert, wiosną 2022 roku.