Yandex to rosyjski potentat na rynku wyszukiwarek, mający też duży biznes car-sharingowy. Mająca siedzibę w Holandii firma nie została, co prawda, objęta sankcjami, ale natychmiast zaczęła odczuwać ich skutki. Bezprecedensowa reakcja Zachodu na rosyjską agresję wobec Ukrainy spowodowała załamanie rosyjskiego rynku finansowego i w dużej mierze, odcięcie go od reszty świata. Handel walorami Yandexa, notowanego zarówno na rosyjskiej giełdzie jak i na amerykańskiej Nasdaq został wstrzymany i dla rosyjskiego koncernu to olbrzymi problem.
Inwestorzy posiadający aktualnie 1,25 mld dolarów w obligacjach zamiennych Yandexu mają bowiem prawo zażądać pełnej spłaty wraz z odsetkami, jeżeli obrót akcjami koncernu na Nasdaq zostanie wstrzymany na dłużej niż pięć dni. Yandex już poinformował, że nie będzie w stanie tego zrobić.
- Grupa Yandex jako całość nie ma obecnie wystarczających środków, aby w pełni wykupić obligacje – podała firma w oświadczeniu cytowanym przez CNN.
W związku z odcięciem rosyjskiego systemu bankowego od reszty świata, Yandex może mieć również problemy z transferem pieniędzy z głównych firm operacyjnych w Rosji w celu ratowania holenderskiej spółki-matki. To skutek nie tylko zachodnich sankcji wobec Rosji, ale także kontroli kapitału, który wprowadził rosyjski rząd w celu zachowania cennych rezerw walutowych oraz zapobieżenia porzucania aktywów przez międzynarodowe firmy. Yandex szczerze przyznaje, że środki na spłatę obligacji będzie mieć tylko i wyłącznie w przypadku, gdy uda mu się przetransferować środki z Rosji do Holandii. Rozgląda się też za innymi źródłami finansowania.
- Obecnie wprowadzamy plany awaryjne, by określić jakie kroki podejmiemy w tym zakresie i jakie inne źródła finansowania będą dla nas dostępne w przypadku uruchomienia prawa do umorzenia – podała firma w oświadczeniu.