Umberto Eco największą popularność zdobył powieścią „Imię róży", przenoszącą nas w czas średniowiecza. Miał jednak wiele wcieleń. W wyborze publicystycznych tekstów, wydanym przez Noir sur Blanc, poznajemy go jako futurologa.
– Trzeci Świat puka do drzwi Europy i wchodzi w nie także wtedy, kiedy Europa na to się nie zgadza – mówił Eco w wykładzie „Migracje trzeciego tysiąclecia" otwierającym zbiór „Migracje i nietolerancja". Tekst ten pochodzi z końca lat 90., a ich autor nie żyje od czterech lat, ale świat nie przestaje się zmagać z gwałtownymi falami kolejnych migracji. I nie potrafi znaleźć rozwiązania problemu.
Nie może jednak go ignorować. Choć Umberto Eco zastrzegał, że nie jest prorokiem, to jednak był przekonany, że Europa w trzecim tysiącleciu stanie się – czy nam się to podoba, czy nie – kontynentem „kolorowym" albo inaczej wielorasowym. Rozróżniał zarazem imigrację od migracji. I twierdził, że pierwszą można kontrolować, planować i ograniczać. A druga to żywioł, który trudno zatrzymać.
Wybitnego twórcę jako filozofa i badacza kultury interesowały przede wszystkim zmiany zachodzące w świadomości Europejczyków oraz w obrębie naszej kultury. Stawiał pytania nadal aktualne. Czy wielkie migracje prowadzą do zaniku elementów tradycji europejskiej? Czy rozmaite kultury wypierają jedna drugą, czy tworzą nową jakość? Jak widzą się przedstawiciele różnych kultur?
I zauważał, że w przeszłości były już przypadki migracji, które radykalnie zmieniały kulturę, jak np. migracje ludów zwanych barbarzyńskimi, które zalały Cesarstwo Rzymskie, tworząc nowe kultury, zwane rzymsko-barbarzyńskimi lub rzymsko-germańskimi.