Te „Kroniki wojenne” mogły ukazać się już wiele lat temu, albo mogły nie ukazać się wcale. Zapiski prowadzone przez zapomnianą dziś pisarkę znane były pojedynczym badaczom. To, że dostaliśmy znakomicie opracowane dwa tomy, i pięknie wydane w Państwowym Instytucie Wydawniczym, to zasługa dwóch osób: historyka dr Marcina Urynowicza z Instytutu Pamięci Narodowej oraz literaturoznawczyni dr Grażyny Pawlak z Instytutu Badań Literackich PAN.
Marcin Urynowicz wydał wcześniej biografię Adama Czerniakowa, tragicznej postaci prezesa getta warszawskiego, zajmował się także Archiwum Ringelbluma.
Z kolei Grażyna Pawlak pracuje nad monografią Jana Parandowskiego, autora „Mitologii” i tłumacza „Odysei”, który był zresztą przez kilka lat mężem Wyleżyńskiej i powraca na kartach jej zapisków jako wspominany z sympatią „Jasiek”.
Obywatelka świata
Aurelia Wyleżyńska urodziła się w 1881 roku w Oknicy na Podolu (dzisiaj na terenie separatystycznego Naddniestrza) w rodzinie polskiego zarządcy majątków w Ukrainie. Na przełomie wieków Wyleżyńscy przenieśli się na Mazowsze, a ona trafiła do warszawskich Platerek, To była pensja dla dziewcząt, która wypuściła w świat zastępy aktywistek oraz intelektualistek. Później studiowała filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a wydarzenia I wojny światowej rzuciły ją z kolei do Rosji, gdzie poznała swojego trzeciego męża, młodszego od niej o 14 lat Jana Parandowskiego.
Zamieszkali we Lwowie, ale po rozpadzie tego związku wyjechała w 1923 r. do Paryża, po raz kolejny zacząć życie od nowa. Do kraju wróciła w 1937 r., gdzie była dość rozpoznawalna w środowisku literackim z uwagi na dorobek pisarski z lat 20. oraz aktywność społecznikowską. W połowie lat 30. nie pisała już książek, raczej artykuły dla prasy i zajmowała się tłumaczeniami.