Podobno część widzów oddała bilety na koncert inauguracyjny, dowiedziawszy się, że z powodu choroby odwołał przyjazd Matthias Goerne i zastąpi go Christian Gerhaher, mniej znany w Polsce, bo nigdy u nas nie był. Niech zatem teraz żałują swojej niewiedzy, bo przegapili szansę uczestnictwa w najbardziej niezwykłym od lat wydarzeniu wokalnym.
Temat koncertu dobrze znany z wielu koncertwych wykonań i ogromnej liczby nagrań – „Podróż zimowa” Franza Schuberta. Słynny cykl 24 pieśni układa się w opowieść błąkającego się po świecie kochanka, który rozpamiętuje utraconą miłość i próbuje znaleźć ukojenie. Ta podróż prowadzi go do jednego celu, bo wybawienie może przynieść tylko śmierć.
Do pełnej dramatyzmu opowieści zawartej w wierszach Wilhelma Müllera Christian Gerhaher podszedł w sposób pozornie nieoczywisty – przekazał ją w sposób najprostszy z możliwych. Ale właśnie dzięki temu tak bardzo ona poruszała. Punktem wyjścia było dla niego słowo, tekst, który wyznaczył mu sposób narracji, także tej muzycznej. Jeśli w niektórych bowiem momentach używał w śpiewie forte, robił to, by podkreślić znaczenie konkretnego słowa.
Christian Gerhaher to baryton liryczny o szlachetnym brzmieniu, nieskazitelnie czystej intonacji i bezbłędnym prowadzeniu głosu. Słuchając go nie śledzimy zatem, jak odczytuje poszczególne nuty, tylko całkowicie skupiamy się na tym, co do przekazania. A jego partnerem od trzydziestu lat jest pianista Gerold Huber, z którym bezbłędnie się rozumieją. Gdy Gerhaher dochodził w śpiewie do forte, Huber kontrapunktował to wyciszeniem. Ten rodzaj porozumienia bezbłędnie służył budowania formy całego, niezwykłego recitalu.
O śmierci opowiadają też pieśni w cyklu „Letnie noce” skomponowane przez Hectora Berlioza do tekstów Teophila Gautiera. Są poetycko bardziej wygładzon na sposób, rzec by można, francuski i mimo dramatyzmu cechuje je pewna elegancja. Może dlatego lubią je śpiewać wybitne mezzosoprany,choć w Polsce można je usłyszeć niezbyt często.