Przyczyną zerwania układu było wieloletnie naruszanie go przez Moskwę. Zachodni wywiad uważa, że Rosja zaczęła prace nad pociskiem jądrowym o kryptonimie SSC-8 już 11 lat temu, a pierwsze udane próby przeprowadziła w 2014 r. Dziś takich rakiet ma niemal sto. To niezwykle groźna, precyzyjna broń zaopatrzona w ładunek jądrowy. Z zasięgiem przynajmniej 2,5 tys. km może w ciągu kilku minut dosięgnąć i zniszczyć praktycznie każde miasto Europy.
Stanowi spektakularny dowód pogwałcenia przez Kreml porozumienia zawartego w 1987 r. przez Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa o likwidacji pocisków atomowych o zasięgu od 500 do 5,5 tys. km.
– To jest bardzo poważne zagrożenie – przyznał w wywiadzie dla BBC sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Ale od razu dodał, że sojusz nie odpowie umieszczeniem w Europie rakiet atomowych średniego zasięgu. – Nie rozpoczniemy nowego wyścigu zbrojeń – oświadczył Norweg.
To samo potwierdził Donald Trump. – Podjęliśmy z Rosjanami i Chińczykami rozmowy w sprawie nowego porozumienia, które objęłoby wszystkie trzy kraje. I jedni, i drudzy zareagowali na to z entuzjazmem. Sądzę, że w pewnym momencie będziemy mieli nową umowę – oświadczył.
– W USA są jednak ludzie, którzy uważają, że powinniśmy odpowiedzieć nowymi rakietami atomowymi średniego zasięgu. Ale nie sądzę, aby tak się stało. To byłoby bardzo prowokacyjne. Na SSC-8 Ameryka nie musi odpowiadać pociskami międzykontynentalnymi, których lot jest znacznie dłuższy. Może użyć ładunków jądrowych wystrzelonych z okrętów podwodnych albo samolotów. To spowodowałoby niepowetowane szkody w Rosji. USA zareagują natomiast, inicjując prace nad nowymi pociskami średniego zasięgu i manewrującymi o uzbrojeniu konwencjonalnym – powiedziała „Rzeczpospolitej" Abigail Stowe-Thurston, ekspertka waszyngtońskiego Center for Arms Control and Proliferation.