Do tragicznego wypadku na autostradzie A1 doszło w sobotę 16 września. Tego dnia w wypadku w Sierosławiu (woj. łódzkie) w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego w zdarzeniu drogowym zginęły trzy osoby podróżujące samochodem kia - wracające znad morza małżeństwo oraz pięcioletnie dziecko pary. Po uderzeniu w bariery samochód stanął w płomieniach.
Przełomem w sprawie okazało się nagranie poprzedzające chwile przed wypadkiem. Według pierwszych oświadczeń policji i prokuratury, w zdarzeniu uczestniczył jeden pojazd - kia, która "z niewyjaśnionych przyczyn" uderzyła w bariery.
Wersja ta była sprzeczna z filmem, który pojawił się w internecie (zarejestrował je samochód z kamerką jadący po przeciwnym pasie). Widać na nim, że rozpędzony samochód, migając światłami, przegania z pasa jadący przed nim pojazd (kię). Dochodzi do zderzenia – pojazd taranuje kię i spycha na bariery. Na miejscu zdarzenia – 200 metrów od wraku kii, stało bmw. Jechało nim trzech mężczyzn, kierowcą miał być Sebastian M., młody przedsiębiorca z Łodzi.
Czytaj więcej
6 listopada Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim ma się zająć wnioskiem obrońcy Sebastiana M., kierowcy BMW podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1, o wydanie listu żelaznego. Mężczyzna zatrzymany w Dubaju nie zgodził się na ekstradycję do Polski. Podał trzy powody.
W chwili uderzenia bmw miało na liczniku 253 km/h, ale według danych z komputera pokładowego jechało A1 nawet 308 km/h.