Zaskakujący obrót wydarzeń w sprawie zgonu Andrzeja Izdebskiego, biznesmena z Lublina ściganego za „aferę respiratorową”. Choć, jak ujawniła w styczniu „Rzeczpospolita”, badanie DNA wykonane w Polsce w oparciu o tkanki pobrane w Albanii potwierdziło, że zmarłym jest Izdebski, wątpliwości śledczych nie zniknęły.
– Chcemy uzyskać pewność, że materiał biologiczny, który posłużył do badań genetycznych, został pobrany z takiego narządu, bez którego nie można żyć. Dlatego prokurator zlecił biegłym badanie histopatologiczne tkanek zabezpieczonych w Albanii. To pozwoli z całą pewnością potwierdzić fakt zgonu tej konkretnej osoby – mówi „Rzeczpospolitej” prok. Andrzej Jeżyński, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
Wątpliwości co do zgonu handlarza pojawiły się także w związku z jego zniknięciem na kilka dni z międzynarodowej bazy osób poszukiwanych SIS II
Jak dodaje, histopatologia została zarządzona przez prokuratora „z urzędu, po analizie treści opinii genetycznej”. Wykona ją placówka naukowo-badawcza z Lublina (inna niż Zakład Medycyny Sądowej, który przeprowadził badanie DNA).
DNA się zgadza
Śmierć Izdebskiego jest równie tajemnicza, jak i zlecenie mu w szczycie pandemii dostawy ratujących życie respiratorów. Wziął 154 mln zł zaliczki, z umowy się nie wywiązał. Uciekł do Tirany, gdzie w wynajętym mieszkaniu w czerwcu 2022 r. według tamtejszych śledczych zmarł na zawał. Podczas wykonanej w Tiranie sekcji zwłok pobrano próbki tkanek. Miały one pochodzić m.in. z mózgu, wątroby i serca.