Talaga: Postawmy na ukraińskich magnatów

Incydent w Cieśninie Kerczeńskiej pokazuje, że Rosja ma niemal nieograniczone możliwości destabilizowania sytuacji na Ukrainie i utrzymywania jej w stanie półwrzenia, co źle wróży przyszłości tego kraju, a szczególnie jego ambicjom euroatlantyckim.

Aktualizacja: 27.11.2018 20:48 Publikacja: 27.11.2018 17:16

Talaga: Postawmy na ukraińskich magnatów

Foto: 123rf.com

Wygląda na to, iż Kijów nigdy nie zbliży się do NATO i UE, co musi prowadzić do przemyślenia polskiej polityki wschodniej. Zamiast w miarę stabilnego bufora między nami a Rosją, mamy i będziemy mieli w przyszłości coś w rodzaju współczesnego odpowiednika Dzikich Pól.

Ukraina nie ponosi najmniejszej winy w sprawie starcia w cieśninie. W myśl prawa międzynarodowego jej kutry miały prawo płynąć tam, gdzie płynęły. Rosjanie strzelali bezprawnie i dopuścili się agresji. To oczywiste. W tym kryzysie uwagę przykuwa jednak nie tyle reakcja Rosji, bo to nic nowego, co Ukrainy.

Kijów jest bezradny

Ukraińscy żołnierze po raz kolejny dali się rozbroić bez walki, jak na Krymie, i to pomimo ambitnego planu naprawy sił zbrojnych wdrażanego od 2014 r. Zajęte przez Rosjan kutry nie były posowieckim złomem, ale nowymi jednostkami nieźle uzbrojonymi, między innymi w armatki 30 mm i wyrzutnie rakiet przeciwpancernych. Być może marynarzom wydano rozkaz, by nie stawiali oporu, co oszczędziło ich życie, jednak Ukraina jest de facto w stanie wojny z Rosją, a jej żołnierze nie uznają za stosowne walczyć, kiedy są atakowani. Nie wystawia to najlepszego świadectwa siłom zbrojnym, a przecież obywatele ukraińscy znoszą wiele wyrzeczeń, by je wzmocnić. Kijów wydaje na wojsko ok. 4 proc. PKB, czyli ok. 3,5 mld dolarów, a wraz z Gwardią Narodową, policją i innymi służbami siłowymi prawie 6 mld USD.

Poroszenko ewidentnie usiłował wykorzystać kryzys w cieśninie do rozgrywek wewnętrznych przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Stan wojenny ani w zaproponowanej przez prezydenta pełnej formie, ani w ograniczonej przyjętej przez parlament nie jest Ukrainie do niczego potrzebny. Jej zdolność do odparcia ewentualnej agresji rosyjskiej nie wzrośnie dzięki niemu ani o jotę. Prezydent podreperował za to swoje marne notowania, prezentując się jako twardy obrońca suwerenności kraju.

Oba te czynniki są dla czołowych państw Zachodu kolejnym dowodem, że Ukraina to państwo niestabilne i nieprzewidywalne. Niestety, jest ona postrzegana coraz częściej jako bagienko, które może wciągnąć inne państwa, jeśli zanadto się zaangażują w jej sprawie. Pomimo apeli i licznych telefonów Poroszenki do przywódców światowych nikt nie zaoferuje mu antyrosyjskiego sojuszu politycznego, o militarnym nie wspominając, a przecież choćby USA, Polska czy Wielka Brytania z pewnością nie są prorosyjskie.

Powodem jest stan samej Ukrainy, która pomimo kolejnych rewolucji i niemrawych reform jak była, tak nadal pozostaje czymś w rodzaju federacji klik oligarchicznych, a nie państwem we współczesnym rozumieniu tego słowa.

Postawmy na magnatów

Kultywowana w Polsce w latach 90. i po roku 2000 wizja wciągania Ukrainy do struktur euroatlantyckich jest obecnie mrzonką, zatem nie powinna więcej przyświecać naszej polityce wschodniej.

Nie inaczej z budową nowoczesnego państwa prawa. Ukraina została już tak mocno omotana siecią oligarchiczną, że właściwie tylko obca okupacja wojskowa mogłaby (jak w Japonii i Niemczech po drugiej wojnie) narzucić jej trwałe demokratyczne rozwiązania ustrojowe. Nie zanosi się jednak na nią, a już na pewno nie w wykonaniu Polski.

Z drugiej strony, potrzebujemy Ukrainy ze względów bezpieczeństwa. Każda forma rządów w Kijowie, nawet rządów bezprawia, jest lepsza niż włączenie go do rosyjskiej strefy wpływów.

W takiej sytuacji naszym interesem jest dziś to, aby oligarchiczne kliki rządzące współczesnymi Dzikimi Polami także nie widziały zysku w poddaniu się Moskwie. To one rządzą i będą rządzić Ukrainą i to one, zadecydują o jej losie. Postawmy zatem na ukraińskich magnatów, wspierajmy tych, którzy są barierą dla Rosji, podkopujmy tych bardziej spolegliwych. To gra na długie lata, może dekady, ale nie widać dla niej alternatywy.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute. Artykuł oddaje jego prywatne poglądy

Wygląda na to, iż Kijów nigdy nie zbliży się do NATO i UE, co musi prowadzić do przemyślenia polskiej polityki wschodniej. Zamiast w miarę stabilnego bufora między nami a Rosją, mamy i będziemy mieli w przyszłości coś w rodzaju współczesnego odpowiednika Dzikich Pól.

Ukraina nie ponosi najmniejszej winy w sprawie starcia w cieśninie. W myśl prawa międzynarodowego jej kutry miały prawo płynąć tam, gdzie płynęły. Rosjanie strzelali bezprawnie i dopuścili się agresji. To oczywiste. W tym kryzysie uwagę przykuwa jednak nie tyle reakcja Rosji, bo to nic nowego, co Ukrainy.

Pozostało 84% artykułu
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Jak powstają zdjęcia, które przechodzą do historii?
Kraj
Polscy seniorzy: czują się młodziej niż wskazuje metryka, chętnie korzystają z Internetu i boją się biedy, wykluczenia i niedołężności
Kraj
Ruszył nabór wniosków o świadczenia z programu Aktywny rodzic.
Kraj
Kongres miejsc pamięci jenieckiej: dziedzictwo i strategie dla przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kraj
Poznaliśmy laureatów konkursu Dobry Wzór 2024